Paznokcie: This is Halloween!

Skróciłam paznokcie prawie o połowę i powiem Wam, że w krótszych jest mi o wiele wygodniej wykonywać wszelkie czynności, a przede wszystkim pisać.

Wykonałam taki kolorowy manicure, w Halloweenowej tematyce.



Użyłam lakieru Rimmel Lasting Finish, kolor 198 Azure, oraz naklejek na paznokcie, beż żadnego top coatu, bo lakier jest bardzo trwały, zobaczymy jak z naklejkami.


A to od rana chodzi mi po głowie :)



Happy Halloween! :*


Mariza, oliwkowy krem do rąk i paznokci


Oliwka Krem odżywczy do pielęgnacji rąk i paznokci. Przeznaczony do codziennej pielęgnacji suchej i skłonnej do pierzchnięcia skóry dłoni. 
Krem o niezwykle delikatnej konsystencji, doskonale nawilża i lekko natłuszcza skórę dłoni, nie pozostawiając uczucia lepkości. Zawiera oliwę z oliwek bogatą w witaminę E, która głęboko odżywia skórę, uelastycznia ją i wygładza. Gliceryna i prowitamina B5 nawilżają i zmiękczają naskórek, zmniejszając uczucie szorstkości, alantoina łagodzi podrażnienia a olejek silikonowy zabezpiecza skórę przed utratą wilgoci i chroni ją przed niekorzystnym wpływem czynników zewnętrznych. Krem ponadto doskonale wzmacnia i natłuszcza płytkę paznokcia. Regularnie stosowany sprawia, że skóra odzyskuje naturalną miękkość i elastyczność. 


Pewnie wiecie, że bardzo lubię kolorówkę Marizy. Natomiast bardzo ciekawiły mnie kosmetyki pielęgnacyjne. Jakiś czas temu, do testu otrzymałam odżywczy krem do pielęgnacji rąk i paznokci, oliwka.


Moje dłonie często są suche, szczególnie teraz, gdy za oknem śnieg i mróz. Kremów do rąk wcześniej używałam bardzo rzadko, bo skóra była nawilżona po smarowaniu ciała balsamem. Teraz muszę to robić bardzo często.

Opakowanie jest proste, a zarazem bardzo ładne, przejrzyste i eleganckie. Nie miałam problemu z jego otwieraniem, czy wydobyciem kremu. Konsystencję ma bardzo przyjemną, delikatną, dobrze się go rozsmarowuje. Szybko się wchłania, dłonie nie są ani tłuste, ani śliskie. Przy jego regularnym stosowaniu, skóra dłoni jest miękka, nawilżona i bardziej gładka. Bardzo dobrze działa również na paznokcie - odżywia je i zmiękcza. Paznokcie również wyglądają lepiej. Oprócz świetnego działania, ma też bardzo ładny zapach.

A Wy, jakich kremów do rąk używacie?

Paczka z nagrodą.

Z Paczkomatu InPost odebrałam paczkę z akcesoriami AnnCo, które wygrałam w konkursie u MadameGreen :)


W środku znalazłam:
szczotkę do modelowania włosów
pęsetę
rzęsy kępki
pędzel do kresek i cieni
pacynkę
separator do pedicure
nożyczki do skórek
czepek kąpielowy
gąbki do nakładania fluidu
pędzel do brwi i rzęs + gąbkę do cieni
metalową tarkę do stóp

Niedługo recenzja oliwkowego kremu do rąk z Marizy, a jutro napiszę Wam, jak zostałam potraktowana przez Panią konsultantkę PAESE i co dostałam do testu..

Pomadka w płynie - Delia, Active Calcium


Działanie: Łączy właściwości kolorowej pomadki i nawilżającego błyszczyka w jednym produkcie. Nadaje ustom intensywny kolor, jednocześnie pielęgnując delikatny naskórek.

Składniki aktywne: aktywny wapń widocznie zmniejsza nierówności, witamina E dogłębnie odżywia, kwas hialuronowy silnie nawilża.

Rezultat: Gładkie, błyszczące, i pełne zmysłowego koloru usta. 30% więcej nawilżenia po godzinie od aplikacji.


Pojemność: 7ml
Cena: 9,90 zł
 
Jest to kosmetyk z październikowego ShinyBoxa.
Spodziewałam się czegoś z kolorówki, więc ucieszyłam się, gdy po otwarciu zobaczyłam płynną pomadkę Delii. Dostępna jest w 7 kolorach, mnie trafił się numerek 04.


Ma dziwny, długi i wąski aplikator, który jednak nie utrudnia nakładania pomadki na usta. Ma przyjemny zapach, jak na mój nos, lekko grejpfrutowy. Trochę się klei, ale mi to nie przeszkadza. Nawilża i zmiękcza usta, wygładza lekko skórę, zapobiega przesuszaniu. Ale najbardziej podoba mi się efekt, jaki daje. Pomadka wygląda, jakby była transparentna, kolor jest ledwo zauważalny, ale usta pięknie błyszczą, wyglądając przy tym naturalnie. Z trwałością jest kiepsko, jak to zwykle z takimi produktami bywa.


A tak wygląda na ustach.

Używałyście? :)

Krwista czerwień z Make Up Store - szminka China Red


Nie należę do ciemnoskórych kobiet, jestem typowym bladziochem, więc długo musiałam się przekonywać do bardzo modnej w tym sezonie, krwistej czerwieni na ustach. Gdy jednym z kosmetyków, jakie otrzymałam w nagrodę od ThisJuss, była szminka z Make Up Store, w kolorze China Red, nie miałam już wyjścia, musiałam zacząć robić makijaże z czerwonymi ustami.


Byłam prawie pewna, że taki kolor nie będzie mi w ogóle pasował. Jednak okazało się, że przy lekkim podkreśleniu oczu i cieplejszym kolorze różu, czy bronzera, nawet takiemu bladziochowi jak ja, do twarzy w czerwieni. Przedstawię opis ze strony producenta:

Make Up Store posiada wyjątkową gamę pomadek do ust, aby każda z Was mogła znaleźć swoją ulubioną.
Występują w różnych kolorach i strukturach-transparentne, matowe, połyskujące, kremowe i metaliczne. Zawierają masło shea i olejek avokado, które silnie odżywiają usta. Uzyj bazy lub korektora oraz konturówki do ust dla długotrwałego efektu. Do wykończenia użyj błyszczyka dla efektu otycznego powiększenia ust.

Olejek z avokado-daje tłustawą powłokę, która odżywia i chroni usta przed niekorzystnymi wpływami zewnętrznymi. Zmiękcza i wzmacnia skórę-polecany szczególnie w przypadku suchej lub wrażliwej skóry

Wosk pszczeli-zmiękcza i chroni skórę
Vit E-wiąże i utrzymuje wilgoć w skórze
Jojoba-nawilża
Masło Shea-Zmiękcza, nawilża i chroni skórę przed wysychaniem


Szminka kosztuje w sklepie internetowym 55 zł.


Muszę przyznać, że pierwszy raz miałam takie trudności z nakładaniem szminki na usta. Myślę, że ze względu na swoją matowość, jest dość tępa i twarda, więc bardzo często zdarzało mi się wyjechać poza kontur ust, albo nie domalować kawałka. Lepiej mi idzie przy pomocy pędzelka. Muszę przyznać, że w kolorze zakochałam się od pierwszego użycia :) Chociaż nie byłam do niego przekonana, to odcień jest piękny, bardzo ciężko taki znaleźć. Rzeczywiście nawilża i zmiękcza usta, chroni je przed wysychaniem. A jak jest z trwałością? Calutki dzień kolor pozostaje na swoim miejscu, nie rozmazuje się i nie "ucieka". Wieczorem jest trochę bledszy, ale nie muszę nic poprawiać w ciągu dnia. Za taką cenę, taka trwałość jest jak najbardziej pozytywna. Zazwyczaj szminki, które kupowałam, znikały z ust już po godzinie, góra dwóch. Ta, mimo picia, jedzenia, oblizywania się, trzyma się na swoim miejscu.


A tak prezentuje się na moich ustach :) Trochę niedbale pomalowane, ale ważny jest kolor i efekt, jaki daje China Red. Podoba się?


Nie bójcie się czerwonych ust, każdemu pasują ;)

Barwa, Siarkowa Moc, maseczka antytrądzikowa - TAG "Październik miesiącem maseczek"


Tak wyglądał widok zza mojego okna rano, teraz śniegu jest o 10 cm więcej...
Dziś kolejna maseczkowa recenzja w ramach TAGu. Postanowiłam, że opiszę "Siarkową Moc", bo właśnie mam ją na twarzy ;)


Przeznaczona jest do skóry z tendencją do trądziku i łojotoku. Reguluje wydzielanie sebum oraz regeneruje naskórek. Szczególnie polecana w okresie dojrzewania. Specjalnie dobrana kompozycja składników aktywnych oczyszcza i zwęża pory, delikatnie złuszcza naskórek oraz wygładza i matuje skórę.


Cena: 4 zł / 10 ml


Opakowanie jest praktyczne, podzielone na dwie części, co oznacza, że maseczka ma starczyć na dwa użycia. Konsystencję ma dość rzadką, a zapach drażniący, ale nie ma to znaczenia, bo działanie bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło. Opiszę je, odnosząc się do zapewnień producenta.

Reguluje pracę gruczołów łojowych.
Jak najbardziej. Wydzielanie sebum zmniejszyło się, cera mniej się przetłuszcza. Zazwyczaj po kilku godzinach od umycia twarzy oczyszczającym żelem, skóra zaczynała się świecić. Po nałożeniu maseczki miałam spokój praktycznie do wieczora.

Zwęża i oczyszcza pory.
Zwęża - tak, oczyszcza - trudno powiedzieć. Cera jest gładsza, pory mniej widoczne. Muszę też wspomnieć o bardzo ważnej rzeczy. Po dwóch użyciach, liczba zaskórników na twarzy zmniejszyła się o ponad połowę, a zmiany trądzikowe ładnie się wysuszyły i pomału goją.

Dotlenia, matuje i regeneruje skórę.
Po zmyciu maseczki skóra wygląda zdrowo, koloryt wyrównany, a podrażnienia złagodzone. Co do efektu matującego - tak, jak pisałam wyżej, jest widoczny praktycznie przez cały dzień.

Na pewno sięgnę ponownie po tą maseczkę, mimo jej brzydkiego zapachu, rzadkiej konsystencji i dość wysokiej ceny. Dla takiego działania, zdecydowanie warto.


Ziaja, maska dotleniająca - TAG: Październik miesiącem maseczek

 

Nareszcie się udało! Dziewczyny, naprawdę dziękuję z całego serca, że jesteście ze mną, wspieracie mnie i przede wszystkim - czytacie moje posty i udzielacie się na blogu. Cieszę się, że liczba obserwatorów dobiła dzisiaj do wyczekiwanej dwusetki :) Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną na dłużej.



Przyszedł czas na kolejną recenzję w ramach TAGu stworzonego przez Malinę - "Październik miesiącem maseczek". Co prawda miesiąc się kończy, ale zobowiązałam się do napisania 5 recenzji, więc w najbliższych dniach spodziewajcie się kilku maseczkowych postów. Czas na recenzję kolejnej maseczki z Ziaji, tym razem dotleniającej.


Maseczka aktywnie rewitalizuje skórę:
- glinka czerwona energizująca - naturalny surowiec z grupy minerałów ilastych, źródło mikroelementów: głównie krzemu (około 50%), glinu (około 20%), żelaza (około 7%), potasu (4%), wapnia (3,5%) i magnezu (2,5%). Zawiera również fosfor, sód oraz mangan.
Kosmetyk wzmacnia proces dotleniania komórek skóry:
brunatna alga Laminaria digitata - bogata w potas, jod i sole mineralne. Stymuluje syntezę ATP - naturalnego nośnika energii, w efekcie reguluje trzy podstawowe funkcje skóry: odżywczą, ochronną i nawilżającą.
Maseczka skutecznie łagodzi podrażnienia:
- ECO-certyfikowany olej Canola - bogaty w fitosterole, tokoferole oraz kwasy tłuszczowe. Doskonale odżywia i zmiękcza naskórek.
- ECO-certyfikowane glicerydy kokosowe - źródło NNKT bogatych w kwasy omega3 i omega6, niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania skóry. Zapewniają wysoką efektywność ochrony warstwy lipidowej naskórka.
- prowitamina B5 - aktywnie nawilża oraz skutecznie regeneruje podrażniony naskórek.



Maseczka ma gęstą, kremową konsystencję, która ułatwia rozprowadzenie jej na twarzy i sprawia, że nie spływa. Nie zasycha, nie powoduje uczucia ściągnięcia skóry. Przyjemnie pachnie, ma ciekawy, pomarańczowy kolor. Zużyłam 2 opakowania, bo po pierwszym użyciu bardzo spodobała mi się moja buzia z nałożoną lekko pomarańczową mazią :) Jeżeli chodzi o działanie, nie ma spektakularnych efektów, ale nie tego się spodziewałam. Nie podrażnia, nie uczula i nie zapycha. Po zmyciu skóra jest gładka, miękka i lekko rozświetlona. Z pewnością twarz jest wypoczęta i wygląda zdrowiej, ale nie zauważyłam złagodzenia podrażnień.

Saszetka wystarczyła mi na 1 użycie, bo lubię mieć grubszą warstwę na twarzy. Kosztuje ok. 2 zł, więc warto jej spróbować :)


Zakupy kosmetyczno - ubraniowe.

Obiecany, pewnie wyczekiwany przez Was post, z prezentacją wczorajszych zakupów.
Kosmetyków kupiłam mało, tylko te najpotrzebniejsze rzeczy, bo wszystkiego mam aż zanadto :) Może czas zacząć odwyk?


Od lewej:

ISANA, Brzoskwiniowa pianka do golenia, 3,99 zł
Już jej użyłam pierwszy raz i jestem zachwycona :)

Eveline, Big Volume Lash, tusz do rzęs pogrubiająco-wydłużający, 14,99 zł
Dużo od niego wymagam, widziałam zdjęcia u dziewczyn na blogach i efekty były po prostu boskie! Mam nadzieję, że u mnie też się sprawdzi.


L'biotica, Biovax, Serum wzmacniające do włosów wit. A+E, 11, 99 zł
Zużyłam próbkę, którą dostałam od mlecznej i zachwycił mnie efekt, więc kupiłam pełnowartościowe opakowanie.


Barwa, Antybakteryjna maseczka antytrądzikowa, 3,99 zł
Sięgnęłam po nią głównie ze względu na październik-miesiąc maseczek, ale mam nadzieję, że pomoże mi w walce z trądzikiem.


Butki, których szukałam długo, ale były jedyne, spełniające moje oczekiwania - kolor "camel", futerko, gruby, niski obcas.


Strasznie wygodne i fajnie wyglądają na nodze :)


Sweterek oversize, z wycięciem na plecach i kokardą, kolor pudrowy róż, czego może nie widać na zdjęciu, ale proszę mi uwierzyć. Był w przecenie, nie mogłam sobie odmówić, chociaż jakieś 2 miesiące temu przymierzałam go i nie wydawał mi się niczym ciekawym. Świetnie wygląda w połączeniu ze zwykłą, białą bokserką.


Ciemnogranatowe jeansy z wyższym stanem i kokardą z tyłu, szukałam takiego fasonu spodni po całym mieście, jedne już mam, kobaltowe, teraz czas na ponadczasowe jeansy.

A Wy, robiłyście ostatnio jakieś zakupy? Pochwalcie się koniecznie! :)

TAG: "Moje blogowe sekrety"

Zostałam oTAGowana przez Grimagee.


Zasady:
1. Zamieść baner w poście odpowiadającym na tag.
2. Napisz, kto Cię otagował i zamieść zasady zabawy.
3. Odpowiedz na wszystkie pytania.
4. Zaproś do zabawy 5 innych blogerek.

1. Ile czasu prowadzisz bloga i jak często publikujesz posty? 
Bloga prowadzę od początku kwietnia tego roku, początkowo był on na innym serwisie, ale został przeniesiony tutaj, ze względu na częste błędy systemu w poprzednim. Posty publikuję raczej codziennie, ale zdarza mi się dodać nawet 4 posty w ciągu dnia, zazwyczaj wtedy, gdy coś się dzieje.

2. Ile razy dziennie zaglądasz na bloga i czy robisz to w pierwszej kolejności?
Bardzo często. Gdy blog zyskał popularność, uzależniłam się. Nawet, gdy jestem w szkole na zajęciach, zdarza mi się włączyć przeglądarkę w telefonie i sprawdzać, co nowego na bloggerze.
 
3. Czy Twoja rodzina i znajomi wiedzą, że prowadzisz bloga?
Raczej nieliczni, ale wiedzą i czytają.

 4. Posty jakiego typu interesują Cie najbardziej u innych blogerek?
Hmm.. Wiele postów mnie interesuje, tak naprawdę to każdy post jest ciekawy. Jednak najchętniej czytam wpisy typu "ulubieńcy miesiąca", zużycia, ale najwięcej i tak jest recenzji.

 5. Czy zazdrościsz czasem blogerkom?
Nie, raczej nie zazdroszczę, raczej podziwiam :)

 6. Czy zdarzyło Ci się kupić kosmetyk tylko po to, by zrecenzować go na swoim blogu?
Tak, kilka razy.

7. Czy pod wpływem blogów urodowych kupujesz więcej kosmetyków, a co za tym idzie, wydajesz więcej pieniędzy.

Nie, raczej nie. Chociaż przyznam, że zanim coś kupię, szukam opinii głównie na blogach.

 8. Co blogowanie zmieniło w Twoim życiu?
Ojj, dużo zmieniło. Uwierzyłam w siebie, bo spotkało mnie tu wiele dobrego. Dziewczyny naprawdę potrafią pomóc, pocieszyć i prawić komplementy :)

 9. Skąd czerpiesz pomysły na nowe posty?
Głównie z innych stron, blogów i portali urodowych, ale też z własnej, wybujałej wyobraźni.

 10. Czy miałaś kiedyś kryzys w prowadzeniu bloga, tak, że chciałaś go usunąć?
Raczej nie, ale, gdy pojawiają się na blogu obraźliwe komentarze, myślę, że za mało się staram i nie nadaję się do prowadzenia bloga.

Do zabawy zapraszam dziewczyny, które nie brały jeszcze udziału w TAGu. :)

TAG: Moje włosy w pigułce

Obiecałam post zakupowy, ale będzie jutro, bo dopiero wróciłam z maratonu po sklepach, a jest za ciemno na zrobienie jakiegokolwiek, dobrego jakościowo zdjęcia.Więc odpowiem na zaległe TAGi. Na początek "Moje włosy w pigułce".

Zostałam oTAGowana przez MadameGreen.

Zasady:
- odpowiedzieć na 13 pytań.
- oTAGować 5 osób (oczywiście poinformować je o tym)
- podziękować nominującemu blogerowi na jego blogu.
1. Twój naturalny kolor włosów:
Ciemny blond/jasny brąz - gdy zaczęłam je farbować, zdecydowanie się przyciemniły. Widzę to po odrostach.

2. Twój obecny kolor włosów:
Obecnie mam na włosach "Orzech laskowy" z Venity.

3. Aktualna długość Twoich włosów:
Prawie 57 cm. ;)

4. Długość na jaką chciałabyś zapuścić włosy:
Moje marzenie to 70 cm, ale do takiej długości jeszcze dużo mi brakuje...

5. Jak często podcinasz końcówki:
Raz na 2-3 miesiące.

6. Twoje włosy są proste, kręcone czy falowane: 
Falowane.

7. Jaką porowatość mają Twoje włosy:
Myślę, że średnią. Nie małą i nie dużą ;)

8. Jakie są Twoje włosy (np. normalne, przetłuszczające się, suche itp.) 
Przetłuszczające się u nasady, suche przy końcach.

9. Jak wygląda Twój codzienny włosowy rytuał pielęgnacyjny: 
Ojj, to zależy od dnia, bo zazwyczaj rano wstaję, myję włosy, nakładam jakąś maskę, spray ochronny i suszę je suszarką, ale w weekendy biorę się za olejowanie i głębsze ich odżywienie i regenerację.

10. Czego nie lubią Twoje włosy (np. wiatru, silikonów itd.):
Wilgoci i alkoholu w składzie kosmetyków.

11. Co lubią Twoje włosy (nawilżanie, olejowanie, itp.):
Olejowanie i zostawianie ich po umyciu do wyschnięcia. Wtedy są bardzo miękkie i sypkie.

12. Jaka jest Twoja ulubiona fryzura: 
Hmmm... Zazwyczaj chodzę w rozpuszczonych włosach, ale zdarza mi się zapleść je w kłosa, albo upiąć jakiegoś niedbałego koczka.

13. Gdyby Twoje włosy umiały mówić to co by powiedziały: 
"Nie susz nas, nie lubimy tego!"

Taguję:
http://anna-kosmetykoholiczka.blogspot.com/
http://kupujzjusia.blogspot.com/
http://catherine-beauty.blogspot.com/
http://zauroczona-kosmetykami.blogspot.com/
http://womancosmeticsreccomending.blogspot.com/

Dzisiejsze przesyłki.

Wiecie, jacy są przystojni kurierzy w firmie OPEK? Ahh... :)
Jutro mam ciężki dzień na uczelni, a muszę nadrobić zaległości w postach maseczkowych. Nie wiem, jak temu podołam, ale jakoś muszę.


Pamiętacie moją recenzję antycellulitowego olejku NIVEA Q10? Okazało się, że jury zdecydowało ją nagrodzić zestawem kosmetyków. Dostałam dwa kremy przeciwzmarszczkowe z serii pure&natural, oraz dwufazowy płyn do demakijażu oczu.


Druga dzisiejsza przesyłka zawierała zestaw - szampon i odżywkę oliwkową z Ziaji. Otrzymałam je dzięki współpracy nawiązanej z drogerią internetową Wizaz24.pl

Jak się miewają Wasze skrzynki?
Spodziewajcie się wieczorem postu zakupowego i odpowiedzi na TAGi ;)

Czego używam do pielęgnacji ciała - zestawienie mleczek, balsamów, maseł i kremów.


Jeżeli chodzi o kosmetyki do pielęgnacji ciała, jestem totalną maniaczką. Nie potrafię używać jednego balsamu, czy masła, nie umiem go zużyć do końca. Gdy mam jedno, czy dwa i idę na zakupy, a coś przykuje moją uwagę, bez zastanowienia wrzucam to do koszyka i kupuję. Jestem uzależniona od słodkich, wyrazistych, ale delikatnych zapachów. W ten sposób uzbierało mi się 11 kosmetyków do ciała, których używam na zmianę.

Postanowiłam zrobić ich zestawienie, pokazać wszystkie po kolei i napisać o nich parę słów. Niektóre z nich były już recenzowane, a niektóre dopiero zaczynam testować. Na blogu pojawią się też posty na temat kosmetyków do pielęgnacji twarzy i włosów, a także najczęściej używana przeze mnie tzw. "kolorówka", czyli kosmetyki do makijażu. Będziecie czytać? :)


Garnier Body, Mleczko przywracające balans nawilżenia skóry
Dopiero zaczynam jego testowanie, ale zauważyłam, że przy regularnym stosowaniu rzeczywiście nawilża. Ma lekką konsystencję, bardzo szybko się wchłania. Więcej napiszę o nim za jakiś czas.


Dove Summer Glow, balsam brązujący
Używam go raz na jakiś czas, gdy chcę, żeby moja skóra nabrała lekko opalonego koloru. Nie zostawia smug, fajnie nawilża skórę, nadaje naturalny odcień opalenizny. Niestety, jak każdy samoopalacz, nieprzyjemnie pachnie. Mimo tego, będę do niego wracać.


Dermedic, CelluEnd Expert, żel wyszczuplający eliminujący cellulit - z październikowego ShinyBoxa
Świetny produkt. Już po kilku użyciach zauważyłam znaczne ujędrnienie skóry. Lekko rozgrzewa chwilę po aplikacji, jednak efekt ustępuje po kilku minutach. Na eliminację cellulitu będę musiała poczekać, ale pierwsze wrażenie zrobił na mnie bardzo pozytywne.


DERMEDIC, Koncentrat balsamu HYDRAIN3 - z wrześniowego ShinyBoxa
Jego zapach niezbyt przypadł mi do gustu, ale ważniejsze jest działanie. Świetnie nawilża i uelastycznia skórę. Stosuję go głównie do nóg, gdzie mam najbardziej suchą skórę. Napiętą, szorstką, czasami nawet zdarzało się, że martwy naskórek sypał się jak łupież. Balsam bardzo dobrze poradził sobie z tym problemem, nawilżył skórę, a nawet lekko ją ujędrnił.


Eveline, Body Glam, Luksusowy jedwab do ciała
Lekka, dość rzadka konsystencja i delikatny, przyjemny zapach. Bardzo ciekawił mnie ten kosmetyk i zostałam pozytywnie zaskoczona. Świetnie wygładza skórę, nawilża i sprawia, że jest miękka w dotyku. Lubię się nim smarować, ze względu na praktyczne opakowanie, z pompką.


Ziaja, masło kakaowe, spray przyspieszający opalanie
Kupiłam go latem, przed wyjazdem na urlop. Tak mi przypadł do gustu jego słodki, kakaowy zapach, że używam go do tej pory. Rzeczywiście poprawia koloryt skóry, a przy tym fajnie nawilża. Ma bardzo tłustą konsystencję, typową dla olejku, dlatego muszę używać naprawdę małe jego ilości.


Joanna Naturia, Odżywcze masło do ciała, wanilia
Moje ukochane masełko, którego zapach pomógł mi pożegnać niejeden smutek, relaksował po ciężkim dniu i odprężał po porannym prysznicu. Bardzo wydajne, smaruję się nim od 2 miesięcy bardzo często i w bardzo dużych ilościach, a nie zużyłam nawet połowy opakowania. Nawilża i zmiękcza skórę, pozostawia ją gładką. Niestety, trzeba chwilkę poczekać na jego wchłonięcie, ale mi to w ogóle nie przeszkadza.

 
L'OCCITANE, Mleczko do ciała Masło Shea
- miniatura z październikowego ShinyBoxa
Ma piękny, delikatny zapach i nawilża skórę na bardzo długo. Jeszcze następnego dnia jest miękka i gładka w dotyku. Zawiera olejki z ananasa i kokosa, które są również wyczuwalne w zapachu. Ma świetne działanie, niestety nie kupię pełnowartościowego opakowania ze względu na wysoką cenę.


Venita, Fruit Care, Kokos, odprężający balsam do ciała

Pachnie trochę jak mleczko kokosowe, bardzo przyjemnie. Odpręża, to fakt. Nie ma szału z nawilżaniem, wygładzaniem i zmiękczaniem skóry, bo efekt jest krótkotrwały, ale balsam jest bardzo tani, więc warto spróbować dla samego zapachu.


Garnier Body, Silnie regenerujący krem do ciała z masłem SheaJestem dopiero po 2 jego użyciach, ale muszę powiedzieć, że ma gęstą konsystencję, trochę jak masło. Przyjemnie, trochę słodko pachnie, dobrze się rozprowadza i szybko wchłania.

A Wy, czego używacie do pielęgnacji ciała? Macie jeden balsam, czy kilka, lub kilkanaście?
Miałyście któryś z tych kosmetyków?


* Do wyżej wymienionych kosmetyków, dzisiaj dołączyło czekoladowo-miętowe serum do ciała marki BingoSpa.


AddThis