DERMACOL, MakeUp Cover 208 - podkład idealny?

I po raz kolejny muszę się Wam tłumaczyć. Szczególnie tym, które tak bardzo za mną tęskniły - buziak w kierunku Ewy :)
Miałam problemy z aparatem, więc nie mogłam opublikować żadnej recenzji. Mam strasznie dużo nauki, sesja zaczyna się już za 4 dni.. No i najważniejsze - przeprowadzka. Pochłania naprawdę dużo czasu. Nawet nie wyobrażałam sobie, że zwykła zmiana miejsca zamieszkania może mnie tyle kosztować. Zarówno czasu, jak i pieniędzy. Od następnego weekendu wszystko się unormuje. Mam taką nadzieję. Ale dość prywaty, przejdźmy do głównego tematu mojego dzisiejszego wpisu. Będzie dużo czytania i więcej zdjęć, niż zazwyczaj.


O Dermacolu czytałam dużo dobrego, ale ostatecznie przekonały mnie dopiero filmiki obejrzane na Youtube. Do jego zakupu skusiła mnie przede wszystkim jego wielofunkcyjność, oraz mocne krycie, które jest dla mnie ważne, ze względu na problematyczną cerę. Przyglądałam się paletom odcieni zamieszczonym w internecie, no i okazało się, że mocno się od siebie różnią. Stwierdziłam więc, że dla takiego bladziocha jak ja, najlepszy będzie najjaśniejszy, jaki jest dostępny. Chociaż zazwyczaj biorę drugi odcień z kolei, zaczynając od najjaśniejszego, zdecydowałam się na zakup koloru 208. Zacznijmy od opisu tego, dość ciekawego, kosmetyku:


 Nowy DERMACOL to:
- zwiększona pojemność do 30g,
- zmiana barw nasycenia odcieni, ułatwiająca dopasowanie koloru do własnej karnacji,
- wprowadzenie filtra SPF 30, którego zadaniem jest chronić skórę przed szkodliwymi czynnikami promieni UV,
- jest jeszcze trwalszy, wodoodporny, a jego konsystencja jest lżejsza, dzięki czemu pory skóry nie są zatkane i skóra może swobodnie oddychać.
Wystarczy bardzo niewielka ilość podkładu aby zakryć wszystkie niedoskonałości Twojej cery. Zawiera składniki, dzięki którym chroni przed działaniem wilgoci i wody morskiej - jest bardzo trwały i wydajny. Jest odpowiedni pod makijaż zarówno dzienny, jak i wieczorowy. 
Doskonale sprawdza się przy: 
- cerze naczynkowej, gdy policzki są różowe od popękanych naczynek,
- przebarwieniach skóry,
- cerze trądzikowej,
- cerze ze skłonnościami do alergii,
- cerze z piegami.
Dermacol został opracowany na bazie niezwykłej formuły umożliwiającej połączenie korektora z fluidem. Umożliwia to kamuflaż wielu zmian skórnych.
Podkład utrzymuje się na twarzy przez cały dzień bez konieczności dokonywania poprawek. 
Zalecany dla każdego rodzaju skóry, także bardzo wrażliwej. Produkt jest hypoalergiczny, a więc nie podrażnia nawet bardzo delikatnej i wrażliwej skóry.


Podkład zamknięty jest w niewielkiej, metalowej tubce, mieszczącej 30 g produktu, więc pojemność, wydawałoby się, standardowa. Zazwyczaj podkład starcza mi na 2 miesiące, przy regularnym używaniu, ale Dermacol będzie ze mną co najmniej przez rok. Dlaczego? A no dlatego, że wystarczy wycisnąć niewielką jego ilość na dłoń, mniej więcej wielkości ziarenka groszku, aby pokryć nim całą twarz. Konsystencja jest bardzo gęsta, można nawet powiedzieć, że przypomina pastę. Niedoświadczonym może przysporzyć problemów przy nakładaniu, ale wystarczy przeczytać dołączoną do produktu instrukcję, aby dowiedzieć się, że nie należy go rozcierać, a wklepywać, aby zwiększyć jego trwałość i uzyskać jak najlepszy efekt.

Krycie jest naprawdę powalające. Kochane, Dermacol zakryje wszystko! Swoje słowa oczywiście popieram zdjęciami, bo mogę sobie pisać różne rzeczy, ale żebym była wiarygodna, muszę to też pokazać. Nie wiem skąd tyle złych opinii. Na wizażu piszą, że zapycha pory, że pogłębia trądzik, że spływa z twarzy... W moim przypadku nic takiego nie nastąpiło. Podkład, mimo swej konsystencji, umiejętnie nakładany, jest naprawdę bardzo lekki i nic złego z cerą nie zrobi. Należy pamiętać, żeby nakładać minimalną jego ilość, ponieważ łatwo zrobić sobie nim brzydką maskę.



Na koniec napiszę o kilku zastosowaniach tego mocno kryjącego podkładu. Możemy go używać jako:
- korektora - zakrywając nim sińce pod oczami, pryszcze, zaczerwienienia, czy przebarwienia,
- podkładu - nakładając niewielką ilość na całą twarz,
- kremu tonującego - wystarczy połączyć go z lekkim kremem nawilżającym, aby uzyskać fajny "BB" krem,
- rozjaśniacza ciemnych podkładów - odrobinkę Dermacolu można dodać do innego podkładu, aby wzmocnić jego właściwości kryjące i rozjaśnić odcień.

Jeżeli chodzi o trwałość, niestety, nie wytrzymuje nienaruszony przez cały dzień. Zazwyczaj po ok. 4-5 godzinach, muszę wykonywać drobne poprawki. Ale to w przypadku mojej cery normalne. Dermacol matuje skórę, jednak na krótko. Trzeba ten efekt wzmocnić, nakładając na podkład puder matujący. Poniżej zdjęcia "przed i po". Jak widać, do idealnej cery mi dużo brakuje. Blizny, zaczerwienienia, przebarwienia... A po nałożeniu Dermacolu - idealnie gładka, jednolita cera!

Można powiększać :)

Kosmetyk ciężko jest dostać stacjonarnie, ale za to na allegro pełno aukcji z tym cudem. Ja za swój egzemplarz zapłaciłam ok. 20 zł, z przesyłką. Uważam, że to był dobry zakup, bo w małej tubce mieści się produkt do zadań specjalnych. I nie sprawdza się w tym przypadku powiedzenie, że jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. Na lato kupię sobie ciemniejszy jego odcień i będę mieszać, aż nie uzyskam koloru idealnego :)

Słyszałyście już o Dermacolu?
Miałyście przyjemność go używać?


Kilka nowości

Byłam na zakupach. Ostatnich przed przeprowadzką :(
Kupiłam tylko najpotrzebniejsze rzeczy, niezbędne na co dzień. Fundusze ograniczone, więc starałam się wybrać kosmetyki sprawdzone, żebym miała pewność, że nie okażą się zwykłymi bublami.


1. Joanna, Rzepa - szampon do włosów przetłuszczających się, ze skłonnością do wypadania, 400 ml
Tym razem postawiłam na zieloną wersję tego szamponu. Po zużyciu dwóch fioletowych stwierdziłam, że moje włosy nie są dostatecznie oczyszczone. Przez nakładanie odżywek i olejowanie, szybciej się przetłuszczają. Mam nadzieję, że ta wersja sprawdzi się równie dobrze, jak fioletowy kolega.

2. Joanna, Argan Oil - odżywka dwufazowa, 100 ml
To już moja druga buteleczka tego kosmetyku. Bardzo ciekawy produkt, szczególnie ze względu na to, że jest dwufazowy. Lubię odżywki w sprayu, których nie muszę spłukiwać. Co prawda pojemność jest niewielka, ale cena jak najbardziej ok. Moje włosy dobrze reagują na ten kosmetyk, są miękkie i lśniące, łatwiej się rozczesują. Mam nadzieję, że nadal będzie się świetnie sprawdzać.

3. Eveline, Volumx Fiberlast - maskara pogrubiająco - podkręcająca
Szukałam srebrnej wersji tego tuszu, która ma wydłużać rzęsy i której używałam już niejednokrotnie, ale niestety, nigdzie nie mogłam jej dostać. Wzięłam więc złotą, z bardzo ciekawą szczoteczką. Jestem po pierwszym użyciu i powiem Wam, że jestem zadowolona :)

4. Perfecta SPA, ujędrniające masło do ciała, czekolada & olejek kokosowy, 225 ml
Czytałam o tym kosmetyku na kilku blogach, opinie były dość pochlebne. Kupiłam, otworzyłam i... znam ten zapach! Tak, miałam je, bardzo dawno temu, w innym opakowaniu, ale zapach ten sam :) Słodki, ale nie nachalny, bardzo przyjemny. A jak z działaniem? Wypowiem się na ten temat niedługo.

5. Original Source, żel pod prysznic pomarańcza & lukrecja
Jak zwykle jestem 100 lat za murzynami, jeżeli chodzi o nowości, ale w końcu kupiłam mojego pierwszego OS-a. Jestem oczarowana zapachem, który na szczęście utrzymuje się na skórze. Jest tak piękny, że szkoda mi zabijać go zapachem masła lub balsamu do ciała. Czemu nie ma takich perfum?

6. Acne Derm, krem z 20% kwasem azelainowym
Poleciłyście mi go, gdy prosiłam o pomoc w usuwaniu blizn po trądziku. Poczytałam w internecie, poszukałam informacji i... kupiłam. Mam nadzieję, że rozwiąże to moje problemy.

Byłyście ostatnio na zakupach?
Jeżeli tak, ja bardzo chętnie poczytam i pooglądam, co udało Wam się upolować :)


Nivea Lip Butter, Caramel Cream

Produkt, który jest bohaterem mojej dzisiejszej recenzji to nowe dziecko NIVEA - masełko do ust, zamknięte w mini-puszeczce, dostępne w czterech kuszących wersjach zapachowych. Kosmetyk, jak tylko pojawił się na Waszych blogach, niesamowicie mnie kusił, ale niestety, nie miałam do niego żadnego dojścia, oprócz zakupu przez internet. Na szczęście znalazłam go po jakimś czasie w Rossmannie i, nie zastanawiając się ani chwili, wrzuciłam go do koszyka. Wybrałam sobie to o zapachu karmelu, bo najładniej na mnie patrzyło ze sklepowej półki :)


O produkcie:

Zapewnia codzienną pielęgnację i ochronę przed pękaniem wrażliwej skóry ust. Jego natłuszczająca konsystencja zapewnia ochronę przed słońcem, mrozem i wiatrem.

Nawilżająca formuła z Hydra IQ zawierająca masło shea i olejek z migdałów zapewnia intensywne nawilżenie i długotrwałą pielęgnację.
Dostępne cztery wersje zapachowe (masła mają identyczny skład, różnią się tylko aromatem):
- malina,
- wanilia i makadamia,
- karmel,
- Original (wersja bezzapachowa).

Cena: ok. 10 zł
Dostępność: Rossmann, SuperPharm, apteki




Przyznam, że patrząc na skład, spodziewałam się twardej, trudnej do rozsmarowania, zapachowej wazeliny. Gdy jednak otworzyłam pudełeczko, mój palec zanurzył się w... maśle. Tak, miękkim, gęstym, słodko pachnącym maśle do ust. A jeżeli już mamy do czynienia z masłem, należy pamiętać, że nie rozsmarowujemy go na skórze, a lekko wklepujemy. Wtedy dopiero można zauważyć jego pielęgnacyjne właściwości.

Zapach jest mega słodki, czysto karmelowy. Pachnie podobnie do masy krówkowej, którą uwielbiam. Niestety, jest nietrwały. Czuć go tylko przez moment od nałożenia na usta. Potem znika. Ale jest tego plus - skłania mnie to do częstszego używania kosmetyku.


A jaki daje efekt? Jeżeli chodzi o działanie, jestem pozytywnie zaskoczona. Usta w ciągu kilku dni, z suchych i popękanych, stały się miękkie i dobrze nawilżone. Jeżeli nałoży się trochę więcej masełka, można uzyskać fajny efekt "nude". Nie podkreśla suchych skórek i nie klei się tak bardzo, jak inne tego typu produkty. Jest wydajne, bo przy kilkukrotnym smarowaniem nim ust w ciągu dnia, po 2 tygodniach zużycie jest znikome.

Warto też wspomnieć o opakowaniu, które jest bardzo praktyczne. Masło nie zostało bowiem zapakowane w tradycyjny słoiczek, w jakim możemy kupić np. Carmex, albo Tisane, a małą, płaską puszeczkę, której otwieranie nie sprawia problemu, a aplikacja jest znacznie łatwiejsza. Nic nie zostaje pod paznokciami, można bez problemu nabrać produkt tylko opuszkiem palca.

Jestem bardzo zadowolona z masełka i będę polować na inną wersję zapachową. Tym razem chcę spróbować wanilii & orzechów makadamia.
Próbowałyście już tego specyfiku? Jesteście zadowolone?

P.S.
Mam ogromną prośbę. Wszystkie dziewczyny, które posiadają Facebooka, niech klikną w link poniżej i zagłosują na mnie. Pomożecie? Liczę na Was!

https://apps.facebook.com/affinitone_foto/?id=l7ir7TEjC7X7JKZBUAp4u4fs8csCQTnuJOLJdk7A


Efekty 90-dniowej kuracji suplementem diety CelluOFF

Jak z pewnością pamiętacie, ponad 3 miesiące temu w rozdaniu organizowanym przez portal bangla.pl na blogu Makiazas, udało mi się wygrać 3 opakowania kapsułek suplementu diety CelluOFF, produkowanego przez firmę AvetPharma. Czy udało mi się raz na zawsze pożegnać niechcianego "kolegę", jakim jest towarzyszący mi niezmiennie od lat cellulit?


CelluOFF to suplement, który zaskoczył mnie najbardziej ze wszystkich, jakie do tej pory używałam. Jego skuteczność nie ujawnia się od razu. Trzeba być naprawdę cierpliwym i przejść wytrwale przez całą, 3-miesięczną kurację, aby pożegnać niechcianą, pomarańczową skórkę.

Cellulit to problem zazwyczaj przypisywany kobietom z nadwagą. Nic bardziej mylnego! Może on dotknąć każdej z nas, a uwarunkowany jest nadmiernym wydzielaniem estrogenów, oraz większą ilością tłuszczu, niż u mężczyzn. Szczególnie narażone na powstawanie cellulitu miejsca na kobiecym ciele to uda, brzuch, pośladki i ramiona. W moim przypadku "zdrowe" są tylko ramiona. Pozostałe, wyżej wymienione części ciała są zaatakowane przez cellulit. Są, a właściwie były.



CelluOFF to unikalny produkt przeznaczony do walki z cellulitem, który przyczynia się do widocznej poprawy w obrębie obszarów objętych tym problemem. Wpływa na wyrównanie skóry, redukcję tkanki tłuszczowej, lepsze ukrwienie i poprawę sprężystości. Pierwsze efekty stosowania kapsułek powinny być widoczne już po pierwszym miesiącu stosowania.
Kapsułki CelluOFF likwidują istniejący cellulit, a regularnie przyjmowane przeciwdziałają jego nawrotom.

  • Ekstrakt z gorzkiej pomarańczy wpływa na lepsze ukrwienie i odżywienie tkanek, wzmacniając i uelastyczniając włosowate naczynia krwionośne.
  • Otoczkowany olej z ogórecznika lekarskiego (Borago Officinalis L.) zawiera kwas g-linolenowy, który ujędrnia skórę i wpływa na jej odpowiednie nawilżenie.
  • Ekstrakt z liści pokrzywy i ekstrakt pozyskany z pędów bambusa zawierają krzem, wpływają na gospodarkę płynami ustrojowymi, ułatwiają eliminację toksyn i drenaż tkanek.
  • Ekstrakt z morszczynu pęcherzykowatego będący naturalnym źródłem jodu ma wpływ na metabolizm tkanki podskórnej, przyśpiesza spalanie tkanki tłuszczowej.
  • Witamina B1 uczestniczy w metabolizmie węglowodanów, a witamina B2 w przemianach aminokwasów i lipidów w organizmie.
  • Kwas pantotenowy bierze udział w regeneracji komórek skóry i błon śluzowych, podczas gdy niacyna i biotyna mają wpływ na utrzymanie prawidłowego stanu skóry.

Zalecana dzienna porcja: 1 kapsułka po posiłku.


Szczerze mówiąc, byłam sceptycznie nastawiona do rozpoczęcia tej kuracji, jednakże wiązałam z CelluOFF-em duże nadzieje. Najbardziej problematyczne było dla mnie przestawienie się z trybu siedzącego na bardziej aktywny, tzn. chodzenie na siłownię, czy chociażby robienie prostych ćwiczeń w domu. Wiedziałam, że samym łykaniem kapsułek nic nie zdziałam.

Minął miesiąc. Pierwsze opakowanie suplementu zjedzone. Czy były efekty? Marne, ale skóra była wyraźnie bardziej napięta. Myślałam, że to wina częstszego robienia peelingów i używania ujędrniającego kremu, ale myliłam się. Gdy przestałam wcierać w siebie balsamy, a peeling zdarzał się tylko przed depilacją, skóra nie traciła wcale na jędrności. Czyżby CelluOFF zaczął działać? Zakwasy po siłowni nie dawały mi żyć.

Miesiąc drugi. Ćwiczenia i picie ok. 3 litrów wody dziennie weszło mi w nawyk. Wyraźnie poprawiły się procesy trawienne, nie miewam wzdęć ani zaparć. A co z cellulitem? Nadal jest. Jednak skóra jest ujędrniona, napięta i wygładzona, co widać gołym okiem. Mam motywację, aby dalej łykać niebieskie kapsułki i wylewać siódme poty na siłowni.

Miesiąc trzeci. Zaskoczenie ogromne. Co się stało? Cellulit prawie zniknął. Jest widoczny tylko po ściśnięciu skóry. Poza tym, efekt ujędrnienia i wygładzenia utrzymał się. W udach i na brzuchu ubyło po 2 cm. Czy bez CelluOFF udałoby mi się to osiągnąć przez miesiąc? Wątpię. Mój organizm jest bardzo oporny, jeżeli chodzi o gubienie zbędnych centymetrów. Oby tak dalej!

Podsumowując:Po 3 miesiącach codziennego stosowania suplementu diety CelluOFF, widzę wyraźną poprawę stanu skóry na udach, brzuchu i pośladkach. Jest jędrniejsza, gładsza i bardziej napięta, a co najważniejsze - cellulit jest niemalże niewidoczny. Poprawiły się też moje procesy trawienne, nie mam problemów z przemianą materii. 2 cm mniej w obwodzie ud i brzucha mówi samo przez się - ten suplement warto kupić :)
Skutków ubocznych brak. Nie zauważyłam bólu głowy, brzucha, zaparć, ani nic podobnego. Jedna kapsułka dziennie przez 90 dni i... bye, bye cellulite! :)


Tygodniowy przegląd poczty + trochę prywaty

Witam ponownie :)

Tym razem pokażę Wam, co w tym tygodniu przyniósł mi pan listonosz i napiszę, dlaczego często nie ma mnie na blogu i dlaczego ta nieobecność będzie się teraz zdarzała.


L'OREAL, Bare Naturale, Soft-focus Mineral Finish Powder - mineralny puder sypki

Loreal Bare Naturale Foundation z nową formułą poprawiania cery to jeden z najnowszych kosmetyków do twarzy firmy L'Oreal.
Odpowiedni do każdej skóry, również do wrażliwej. Nie powoduje podrażnień, zawiera filtr SPF 19 chroniący przed szkodliwym działaniem promieni słonecznych. Podkład rozprowadza się idealnie dając równomierne, naturalnie wyglądające pokrycie skóry twarzy.
Puder mineralny nie zawiera tłuszczu ani konserwantów, jest bezzapachowy, testowany dermatologicznie. Podkład oferowany jest w eleganckiej obudowie wyposażonej w pędzelek z miękkiego, naturalnego włosia. Kosmetyk składa się z najwyższej jakości, lekkiego, drobno mielonego pudru mineralnego.

Kupiłam go po przeczytaniu wielu pochlebnych opinii na jego temat, zarówno na wizażu, oraz polskich, jak i zagranicznych blogach. Wybrałam sobie odcień transparentny, bo nie znam palety kolorów L'OREAL i bałam się, że wezmę za ciemny. Rzeczywiście, sprawdza się naprawdę dobrze, ale o tym w recenzji za kilka dni. Opakowanie zawierające 1,2 g kosmetyku kosztowało mnie ok. 9 zł.




A na zdjęciu powyżej, przesyłka od firmy FENNEL. Zamiast peelingu ciasteczkowego, który nie nadaje się do użytku ze względu na to, że opakowanie zostało zniszczone w drodze do mnie, a sam kosmetyk zamienił się w kamień, dostałam dwa inne produkty. Są to testery, niedostępne w ofercie firmy, otwarte dla sprawdzenia zapachu, ale nieużywane.
Po lewej stronie, w pomarańczowej tubce, jest morelowy peeling do twarzy. Morelowy jest nie tylko zapach. Peelingujące drobinki to nic innego, jak zmielone pestki moreli.
W pudełku z "Ciastkiem" znajduje się jogurt do ciała o zapachu ciastek korzennych. Iście świąteczny, mocno cynamonowy, słodki zapach, który jest ze mną od kilku dni i już teraz mogę powiedzieć, że ciężko będzie mi się z nim rozstać.


Teraz będę się tłumaczyć z nieobecności.
Wyprowadzam się na stałe do miasta w którym studiuję. Wynajmuję kawalerkę w bloku bliziutko uczelni. Jestem teraz zajęta zwożeniem tam wszystkich gratów, co pochłania prawie cały mój wolny czas. Jeżeli już mowa o szkole, chciałam wspomnieć, że sesja zbliża się wielkimi krokami, a co za tym idzie, musiałam pozaliczać wszystkie przedmioty, co jeszcze nie dobiegło końca, więc nauki od cholery. No i chyba głównym powodem, przez który nie zaglądałam do Was, jest fakt, że pracuję na nowym sprzęcie, widocznym na zdjęciu powyżej. Jest to HP Pavilion G6, z Widowsem 8, który bardzo ciężko było mi ogarnąć, przesiadając się z Windowsa XP, którego używałam chyba odkąd wyszedł na rynek. Musiałam też zainstalować wszelkie potrzebne programy, m.in. do obróbki zdjęć, bez których ten blog nie ma szans bytu. Powoli jednak już domyślam się, co i jak, więc postaram się być tutaj regularnie. A za 2 tygodnie, filmiki i posty będą już dodawane z nowego miasta i nowego mieszkania :) Mam nadzieję, że wybaczycie mi ten chwilowy przestój.


Styczniowy ShinyBox


Przychodzę do Was po kilkudniowej przerwie, aby zaprezentować zawartość styczniowej, karnawałowej edycji ShinyBoxa. Co prawda dostałam go już w czwartek rano, ale nie miałam czasu, żeby porobić zdjęcia i wrzucić je na bloga. A dlaczego? O tym w następnym poście :)


Zabłyśnij w karnawale z ShinyBox!

Po zimowych chłodach czas na karnawałowe szaleństwa, eksperymenty modowe oraz zabawy z makijażem i fryzurą. Właśnie teraz odpowiednia pielęgnacja skóry i włosów jest niezbędna, by wyglądać i czuć się wyjątkowo.

Styczniowy ShinyBox to zestaw kosmetyków, dzięki którym prawidłowo zadbasz o włosy i skórę twarzy, a kremowy błyszczy doda Twoim ustom kuszącego blasku.


A oto zawartość, tym razem szałowo różowego pudełka:


 1. LUMENE, Kremowy błyszczyk do ust Wild Rose - produkt pełnowymiarowy, cena: 24,50zł/6ml
Kremowy błyszczyk nawilża i pomaga zachować usta miękkie i przyjemne. Zapewnia uczucie delikatności i elastyczności. Zawiera olej z nasion owocu dzikiej róży arktycznej.
Dostałam numerek 23.


2. SCHWARZKOPF PROFESSIONAL, Szampon BC Oil Miracle, cena: 35zł/200 ml
Szampon delikatnie oczyszcza włosy bez obciążania. Bazę szamponu wzbogacono o Pro-witaminy B5, olejek arganowy oraz formułę Amino Cell Rebuild. Po jego zastosowaniu włosy nabierają cudownego blasku, a ich struktura zostaje wzmocniona.


3. SCHWARZKOPF PROFESSIONAL, Olejek pielęgnacyjny do włosów BC Oil Miracle, cena: 69,95zł/100ml
Łączy w sobie pielęgnujące cechy olejków z innowacyjną formułą, która nie obciąża włosów, nadając im luksusowej miękkości i blasku.


4. DERMEDIC, Tonik głęboko oczyszczający z serii AcneExpert - produkt pełnowymiarowy, cena: 26zł/200ml
Preparat głęboko oczyszcza i skutecznie usuwa zanieczyszczenia z powierzchni skóry. Normalizuje proces rogowacenia w naskórku, reguluje wydzielanie sebum i wspomaga procesy regeneracji skóry.


5. DERMEDIC, Oczyszczający żel do mycia twarzy z serii Normativ - produkt pełnowymiarowy, cena: 25zł/100g
Żel oczyszczający działa przeciwłojotokowo i kojąco. Regeneruje komórki naskórka i łagodzi podrażnienia. Ogranicza wydzielanie sebum, pozostawiając skórę dobrze nawilżoną i przygotowaną do aplikacji preparatów pielęgnacyjnych.


Pudełko dostałam całkowicie za darmo. Jego zawartość wyjątkowo przypadła mi do gustu. Szampon i olejek z pewnością poprawią stan moich włosów, a tonik i żel pomogą zwalczyć trądzik.
Ty też możesz je dostać. Wystarczy, że uzbierasz 100 ShinyStars.
Jeżeli jeszcze się nie zarejestrowałaś, możesz zrobić to, klikając w banner na bocznym pasku, lub TUTAJ.


FENNEL, Masło do ciała Kwiat Wiśni

W ramach współpracy z firmą FENNEL, do testów otrzymałam dwa produkty. Ciasteczkowy peeling niestety, w czasie podróży pękł i po kilku dniach od otwarcia zamienił się w kamień. W zamian za niego dostałam dwa inne kosmetyki. Firma podeszła do mnie bardzo profesjonalnie, za co wielki plus :)


Dzisiaj za to postaram się najlepiej, jak potrafię, przybliżyć Wam masło do ciała o przepięknym zapachu kwiatu wiśni. Czy ten kosmetyk, podobnie jak ciasteczkowy peeling, podbił moje serce zarówno zapachem, jak i świetnym działaniem?


O produkcie:

Masło do Ciała Kwiat Wiśni to intensywnie nawilżający balsam, który wygładza i ujędrnia skórę.
Odżywcze i nawilżające właściwości jakie posiadają kwiaty wiśni mają działanie kojące, regenerujące i ujędrniające dla skóry.
Dzięki zawartości masła shea nawet najbardziej wysuszona skóra odzyska nawilżenie i miękkość. Zmysłowy i świeży zapach długo utrzymuje się na skórze i poprawia nastrój.
Pojemność: 200 g
Cena: ok. 30 zł


Masło jest zamknięte w różowym, solidnym pudełku z grubego plastiku, które mam nadzieję, że przeżyłoby nawet upadek. Po odkręceniu wieczka ujrzymy srebrną folię, zapewniającą nas o tym, że nikt przed nami nie używał kosmetyku. Samo masło, w kolorze bardzo podobnym do opakowania, na pozór gęste i zbite, ma bardzo puszystą, lekką konsystencję. Nie miałam problemów z jego rozprowadzaniem na skórze, nie zostawiało smug ani białych śladów. Konsystencja sprawia, że produkt jest dość wydajny, bo do posmarowania całego ciała nie musiałam zużywać dużych jego ilości.


Zapach jest piękny. Kwiatowy, relaksujący. Pieści ciało i duszę, przy tym rzeczywiście poprawiając nastrój :) Osobiście wolę słodkie, np. czekoladowe, czy waniliowe zapachy balsamów/maseł do ciała, ale kwiat wiśni pozytywnie mnie zaskoczył. Mało tego, kwiatowa woń utrzymuje się na ciele zaskakująco długo - nawet do kilku godzin. A co z efektem nawilżenia? Moim zdaniem jest wystarczający. Skóra drugiego dnia jest tak samo miękka i gładka, jak od razu po użyciu kosmetyku.

Podsumowując: bardzo dobry kosmetyk do nawilżenia ciała, a także zrelaksowania się po ciężkim dniu. Jednak cena, moim zdaniem, jest troszkę za wysoka. Za te same pieniądze mogę kupić dwa balsamy o podobnym działaniu.

Znacie kosmetyki marki FENNEL?
Jakie zapachy najbardziej Was interesują?


Jak pozbyłam się trądziku w 5 dni + prośba o pomoc

Z góry uprzedzam, że będzie dużo czytania, mam jednak nadzieję, że wytrwacie do końca i będziecie w stanie mi pomóc.

Jak wiecie, od kilku lat borykam się z ogromnym problemem, jakim jest trądzik. Na początku strasznie się tego wstydziłam, próbowałam zamaskować wszystkie "syfy", nakładając na twarz dużą ilość podkładu i pudru, co wyglądało nienaturalnie i nieestetycznie. Potem przyzwyczaiłam się już, że moja twarz wygląda jak muchomor - biała w czerwone, duże kropki. Próbowałam miliona maści i kremów, zarówno drogeryjnych, jak i aptecznych. Wszystko działało. Ale tylko na chwilę. Trądzik wracał ze zdwojoną siłą...


Najgorzej było przed okresem. Wtedy moją twarz prawie w całości pokrywały ropne, trudno gojące się wypryski, a także podskórne, ogromne i bolesne tzw. wulkany, których najciężej było się pozbyć. Czasami towarzyszyły mi nawet cały miesiąc. Muszę zaznaczyć, że szczególnie dbam o oczyszczanie swojej twarzy. Bardzo dokładnie wykonuję demakijaż, myję twarz niedrażniącymi, aczkolwiek głęboko oczyszczającymi żelami, wspomagającymi leczenie trądziku, a skórę przecieram nie zwykłym ręcznikiem, a papierowym. Niestety, nic nie skutkowało. Poszłam więc do apteki. Małej, ale z długoletnim stażem. Pracuje w niej starsza Pani, która wszystkie leki zna chyba już na pamięć. Poradziłam się jej w tej sprawie i poleciła mi maść Benzacne. Są dwie wersje, o różnym stężeniu nadtlenku benzoilu. Ja wzięłam tą mocniejszą - 100 mg. Kosztowała coś około 17 zł.


Po pierwszych dwóch dniach kuracji efektów zero. Zaznaczę, że nie stosowałam maści na całą twarz, tylko na miejsca zmienione chorobowo. I bardzo dobrze, że tak zrobiłam. Później dowiecie się, dlaczego. Nie jest to zwykła maść, która w całości zostaje wchłonięta. Zasycha, ściągając skórę i tworząc na jej powierzchni skorupę, jak niektóre maseczki.
Trzeciego dnia nastąpił przełom. Rano, po przebudzeniu, jak zwykle poszłam do łazienki. I co zauważyłam? Pod skórą nie było już ropy, wszystko "wyszło" na wierzch. Pryszcze zamieniły się w strupki, które wystarczyło tylko zdrapać. Nie zrobiłam tego, tylko pomęczyłam je jeszcze 2 dni maścią, tym razem w minimalnych ilościach. Strupki same odpadły.


Niby wszystko okej, trądziku nie ma, ropne zmiany zniknęły. Powinnam skakać z radości. No i bardzo się cieszę, ale niestety używanie tej maści ma też swoje złe strony. Skóra jest bardzo wysuszona w miejscach, w których jej używałam. Tutaj pomógł mi peeling enzymatyczny do skóry suchej i bardzo suchej Dermedic, który usunął prawie wszystkie suche skórki i nawilżył cerę, ale pozostaje druga, trudniejsza do rozwiązania kwestia. Po trądziku pozostały mi brzydkie, czerwone plamy, a także małe "dziurki", które nie są niczym innym, jak bliznami.


Na zdjęciu powyżej prezentuję Wam stan mojej cery na dzień dzisiejszy. Czerwone plamki są miejscami, w których były ropne krosty. Pokazałam akurat fragment twarzy, który był najbardziej zaatakowany przez trądzik. No i tutaj mam do Was gorącą prośbę, a właściwie dwie.

Możecie polecić mi specyfik, który pomoże mi pozbyć się tych brzydkich śladów? Co prawda z biegiem czasu będą one mniej widoczne, ale nie znikną całkowicie, dlatego chcę trochę przyspieszyć ten proces. Może to być maść, krem, obojętnie co. Byleby było w rozsądnej cenie.

A prośba numer dwa brzmi tak: powiedzcie mi, jaki krem skutecznie łagodzi podrażnienia. Mam krem kojący BANDI z serii EcoSkin Care, ale po jego użyciu szczypie mnie twarz. Potrzebuję czegoś łagodnego, co w dodatku zmniejszy zaczerwienienia. Mam nadzieję, że będziecie w stanie mi pomóc, a mój wpis nie znudził Was i przeczytałyście moją historię. Maść gorąco polecam, rozprawia się z trądzikiem raz dwa, ale musicie pamiętać o nawilżaniu skóry podczas kuracji. Czekam na komentarze! :)

Greenhouse - organiczne kosmetyki warte uwagi

Jakiś czas temu nawiązałam kontakt z przemiłą Panią Wiolettą, reprezentującą firmę Greenhouse i prowadzącą stronę (a zarazem sklep) o tej samej nazwie. Bardzo dobrze nam się rozmawiało, udało mi się też nawiązać próbkową współpracę za jej pośrednictwem.
Pewnie myślicie sobie, że na podstawie próbek nie można wyrazić opinii na temat danego kosmetyku. I zgodzę się z Wami. Ale ja do testu otrzymałam multum próbek, więc każdego produktu miałam na tyle dużo, aby móc go przetestować i napisać recenzję.


Jeżeli nie znacie tej firmy, pokażę Wam, co o sobie piszą:

"Naszym celem jest promowanie ekologicznego stylu życia, a przede wszystkim naturalnego, a więc najlepszego dla każdego z nas. Cenimy życie zgodne z prawami natury, bo natura jest tak zaprojektowana, by jak najlepiej służyła człowiekowi, by dawała mu wszystko, czego potrzebuje do życia, zdrowia i szczęścia. Korzystając z nabytych doświadczeń, chcemy zaoferować naszym klientom nie tylko zdrowe i smaczne produkty, ale i naturalne kosmetyki dla każdego.
Wierzymy, że najlepszym sposobem na zachowanie młodości, zdrowia i dobrego samopoczucia jest dostarczanie organizmowi witamin, soli mineralnych oraz mikroelementów pochodzących wprost z natury. Właśnie dlatego wszystkie nasze produkty są w 100% organiczne i poszczycić się mogą certyfikatem BIO."
100% wszystkich składników pochodzi z surowców naturalnych
10,2 % wszystkich składników pochodzi z kontrolowanych upraw biologicznych
100 % wszystkich składników roślinnych pochodzi z kontrolowanych upraw biologicznych

Zapowiada się świetnie, prawda? :)
Pokażę Wam 4 kosmetyki, jakie dostałam do testu, a jeśli chcecie zobaczyć pełną ofertę, zapraszam na stronę biogreenhouse.pl


ODŻYWKA DO WŁOSÓW
z olejkiem z pestek winogron i ekstraktem z limonki – nawilża oraz nadaje efekt połysku


Zawarty w odżywce olejek z pestek winogron oraz ekstrakt z limonki, nawilża włosy i nadaje im głęboki połysk. Odżywka ułatwia rozczesywanie włosów. Unikalne składniki dostarczają włosom niezbędnego nawilżenia. Włosy nabierają objętości, stają się bardziej sprężyste i lekkie.

Odżywka ma dość gęstą konsystencję i typowo naturalny, aczkolwiek dość przyjemny zapach. Stosowałam ją w połączeniu z szamponem, o którym napiszę parę linijek niżej. Dawała naprawdę świetne efekty. Już po dwóch użyciach moje włosy wyglądały o niebo lepiej. Bardzo łatwo było mi je rozczesać, co zdarza się bardzo rzadko, bo moje włosy lubią się plątać. Po wysuszeniu i spojrzeniu w lustro, zobaczyłam piękny błysk, jaki powinny mieć na codzień zdrowe włosy, a moim często tego błysku brakowało. Były miękkie w dotyku i jedwabiście gładkie. Organiczne składniki pozytywnie wpłynęły także na poziom nawilżenia włosów. Czego chcieć więcej?

SZAMPON ODBUDOWUJĄCY
z korzeniem łopianu i olejkiem arganowym – dla osłabionych i farbowanych włosów


Osłabione i farbowane włosy potrzebują intensywnej pielęgnacji i odżywienia. Wyciąg z korzenia łopianu wzmacnia matowe i łamliwe włosy, które stają się wygładzone i lśniące.
Olejek arganowy ma zbawienne działanie na skórę głowy i wspiera efekt doskonałej naprawy.Delikatna formuła dla wrażliwej skóry.

Nie ma chyba takiego kosmetyku z olejkiem arganowym, który by na moje włosy wpłynął źle. Nawet po kilku użyciach tego szamponu, zauważyłam jego działanie. Sławny argan oil (i to w każdym wydawniu) zdecydowanie wygładza moje włosy. W tym szamponie został połączony z wyciągiem z łopianu, który wzmacnia włosy i zapobiega wypadaniu. Połączenie idealne? Tak. Dotąd nie wierzyłam w cudowne działanie szamponów, ale po trafieniu na kilka perełek, twierdzę, że szampon jest równie ważny, jak odżywka. Ten sprawdził się u mnie znakomicie, bo widocznie odżywił włosy, a mało który "myjący" kosmetyk to robi. Nie wiem, czy to jego zasługa, ale zmniejszyła się ilość rozdwojonych końcówek.


SENISTIVE SZAMPON
z owsem – dla wrażliwej skóry

Szczególnie łagodna pielęgnacja oraz oczyszczenie. Bio owies koi skórę, łagodzi świąd i usuwa zaczerwienienia skóry, przywracając jej naturalne nawilżenie. Dlatego szampon polecany jest zwłaszcza dla bardzo suchej, podrażnionej i alergicznej skóry. Szampon nie pozostawia żadnych pozostałości. Włosy nabierają objętości i błysku. Szampon można bezpiecznie stosować kilka razy dziennie nawet na skórze wrażliwej.

Ten szampon świetnie sprawdził się jako "zmywacz olejów". Zwykle olejowanie zostawiam sobie na wieczór, a potem rano mam problemy ze zmyciem olejów z włosów i tracę niepotrzebnie czas. Ten szampon świetnie oczyścił włosy, po jednym myciu oleje znikały bez śladu. Zawiera wyciąg z owsa, który miał kojący wpływ na skórę głowy. Czasem zdarzają mi się jakieś zadrapania, podrażnienia, a ten kosmetyk skutecznie je złagodził. Dobrze się spłukiwał, nie obciążał, miał bardzo przyjemny, mało wyczuwalny zapach. 

SENSITIVE ŻEL POD PRYSZNIC
z owsem – dla wrażliwej skóry

Szczególnie łagodna pielęgnacja oraz oczyszczenie. Bio owies koi skórę, łagodzi świąd i usuwa zaczerwienienia skóry, przywracając jej naturalne nawilżenie. Dlatego żel pod prysznic polecany jest zwłaszcza dla bardzo suchej, podrażnionej i alergicznej skóry.
Żel może być bezpiecznie stosowany dla wszystkich typów skóry, kilka razy dziennie.

Nie będę drugi raz pisać o świetnym wpływie bio owsa na skórę, ale muszę przyznać, że chyba zacznę zwracać uwagę na żele pod prysznic, których używam. Ma bardzo gęstą konsystencję, a co za tym idzie dużą wydajność, bo niewielka jego ilość wystarczyła, abym mogła umyć nim całe ciało. Dobrze się pieni, ładnie oczyszcza skórę i widocznie nawilża. Zazwyczaj, gdy miałam jakąś rankę na ciele i dostał się w jej okolice żel, czułam niemiłosierne szczypanie. Gdy myłam się żelem Sensitive, mogłam go dosłownie wylać na zadrapanie i nic nie czułam. To świadczy o jego naturalnym składzie, prawda?

_________________________________________________________

Podsumowując:
Kosmetyki marki Eubiona, jakie miałam przyjemność testować za pośrednictwem Pani Wioletty, prowadzącej stronę biogreenhouse.pl, bardzo przypadły mi do gustu. Rzeczywiście, mają w 100% naturalne składy, a ich działanie wzbudziło mój zachwyt. Gdy kupicie jakiś produkt z trzech dostępnych na stronie marek, gwarantuję Wam, że będziecie zadowolone! :)

A jeśli już mowa o zdrowej żywności i organicznych kosmetykach, pokażę Wam, co jem na podwieczorek, a właściwie, to już kolację. Ciemne pieczywo z serkiem wiejskim i szczypiorkiem, oraz pasta jajeczna.

Co Wy na to? :)

P.S.
Kosmetyki marki Eubiona można nabyć w sklepie http://www.pasazkosmetyczny.pl/


Współpraca z L'AMBRE


Przedwczoraj wymieniałam maile z miłą Panią z działu marketingu firmy L'AMBRE, a już dziś mam u siebie paczkę z dwoma produktami do testowania. Nie mówiłam co mnie konkretnie interesuje, ale opisałam swoją cerę, skórę ciała, a także upodobania co do zapachu.

Najbardziej cieszę się z żelu do mycia twarzy z olejkiem z drzewa herbacianego.


A oto, co dostałam w ramach jednorazowej współpracy:



TTO GEL


Kosmetyki „TTO Line” są przeznaczone do kompleksowej pielęgnacji cery trądzikowej. Zawierają substancje łagodzące stany zapalne, regulatory mikroflory cery i gruczołów łojowych.

Głęboko oczyszczający żel został stworzony do codziennego leczenia wymagającej szczególnej pielęgnacji skóry. Głęboko myje i oczyszcza skórę, usuwa zanieczyszczenia z powierzchni skóry i odblokowuje pory, ułatwiając prawidłowe oddychanie. TTO GEL przywraca równowagę fizjologiczną skóry trądzikowej. Zatrzymuje rozwój bakterii i reguluje funkcjonowanie gruczołów łojowych.


L'AMBRE #24


Rodzina zapachów: bukiet kwiatów
Nuty głowy: cytryna, grejpfrut, jabłko
Nuty serca: konwalia, róża, irys
Baza: piżmo, wanilia, ambra, drzewo cedrowe
Świeży kobiecy zapach otwiera świat czystości i niewinności, lekkości i swobody. Zapach czaruje szykownością i emanuje szczerymi, wyrazistymi emocjami. Skrzący się owocowy początek stworzony z połączenia cytryny, grejpfruta i jabłka płynnie przeistacza się w kwiatową kompozycję konwalii, róży i irysu, które napływają niczym fale aromatycznej mgły przynosząc ze sobą lekkość i swobodę.
Delikatny jaśmin odważnie przekierowuje całą kompozycję do mało wyraźnych nut piżmowych. Natomiast połączenie drzewa cedrowego z wanilią dodają kompozycji odrobiny niestałości i figlarności.

Miałyście do czynienia z tą firmą?
Jakieś ich produkty wzbudziły Wasze zainteresowanie?


AddThis