Masło do ciała Wild Argan Oil od The Body Shop

Olejek arganowy, nie bez powodu nazywany złotem Maroka, pozyskiwany jest z nasion drzewa arganowego, które jest jednym z najstarszych drzew na świecie. Olej arganowy to wspaniały kosmetyk, środek leczniczy i tzw. "eliksir młodości". Jest jednym z najdroższych kosmetyków na świecie, ze względu na ograniczoną dostępność, bardzo pracochłonny proces pozyskiwania oraz niezwykłe właściwości pielęgnacyjne i zdrowotne. Dziki olejek arganowy, zawarty w maśle Wild Argan Oil, pochodzi z odległych gór Atlas w Maroku. Orzechy, potrzebne do wytworzenia olejku są zbierane ręcznie, ręcznie łupane i powoli przetłaczane na najczystszy, najbardziej promienny olej arganowy.


Każda aplikacja masła na ciało, pozwalała mi przenieść się myślami do odległego Maroka i poczuć jak tamtejsza kobieta - z tatuażami z henny na ciele, ciemnymi, długimi włosami i pięknymi, wyrazistymi oczami, siedząca na ziemi i łuskająca orzeszki arganowca. Choć zapachem przypomina słodkie, kwiatowo-migdałowe, drogie perfumy, to bogactwem składu i wspaniałą konsystencją, za każdym razem przypominało mi o swym pochodzeniu. Jest niezwykle gęste i zbite, co sprawia że przyjemnie sunie po skórze. Szybko się wchłania, dzięki czemu już po chwili od nałożenia możemy cieszyć się piękną, dopieszczoną, nawilżoną i jedwabiście miękką skórą.


Każdego wieczoru, gdy po kąpieli, na czyste i osuszone ciało nakładałam masło Wild Argan Oil, czułam się jak po wizycie w marokańskim salonie masażu. Jak po Hammam. I moja skóra też się tak czuła. Tłustą warstewkę, jaką pozostawia kosmetyk po wchłonięciu, mogłabym porównać do ostatniej fazy Hammam - relaksacyjnego masażu olejami. Zapach, który mnie otaczał, działał na duszę i ciało. Pomagał odprężyć się po ciężkim dniu i sprawiał, że z przyjemnością wsmarowywałam kosmetyk w skórę.


Choć opakowanie, w którym zamknięto ten mały, marokański skarb, nie jest wykonane ze złota, w pewien sposób do niego nawiązuje. Nie ma na nim drogich klejnotów, ale prosta etykieta cieszy oko. Jest niewielkie (bo mieści tylko 50 ml kosmetyku), ale poręczne. Łatwo wydobyć z niego tyle masła, ile się akurat chce - a do nasmarowania całego ciała wcale nie potrzeba go dużo, bo należy do tych bardzo wydajnych. 


I na sam koniec skład, który tak jak pisałam, jest bardzo bogaty. Masło shea, masło kakaowe, olej palmowy, wosk pszczeli i wreszcie najważniejszy - olejek arganowy pozwalały dostarczyć mojej skórze odrobinę luksusu.

Aqua (woda), Butyrospermum Parkii (Shea) Butter (masło shea), Theobroma Cacao Seed Butter (masło kakaowe), Glycerin (gliceryna), Cetearyl Alcohol (emolient), Glyceryl Stearate (emolient), PEG-100 Stearate (emulgator), Orbignya Oleifera Seed Oil (olej z nasion palm Orbignya Oleifera), C12-15 Alkyl Benzoate (emolient), Ethylhexyl Palmitate (emolient), Cera Alba (wosk pszczeli), Argania Spinosa Kernel Oil (olej arganowy), Dimethicone (silikon), Parfum (kompozycja zapachowa), Caprylyl Glycol (emolient), Phenoxyethanol (konserwant), Xanthan Gum (zagęstnik), Disodium EDTA (konserwant), Sodium Hydroxide (wodorotlenek sodu), Coumarin (kumaryna), Citric Acid (kwas cytrynowy), Yellow 6 (barwnik), Yellow 5 (barwnik).


Jestem pewna, że gdy masło na stałe pojawi się w ofercie The Body Shop, kupię pełnowartościowe opakowanie. Opinia, którą czytałyście, jest opinią wstępną, bo 50 ml niestety nie pozwoliło mi dowiedzieć się, czy efekt nawilżenia jest długotrwały - masła wystarczyło na kilka porządnych aplikacji na całe ciało. 

Będę wdzięczna, jeżeli oddacie głos na moją recenzję na Facebooku - tak, walczę o weekend na Mazurach. Wystarczy kliknąć w obrazek poniżej ;) 

Nie masz pieniędzy na nową toaletkę? Zrób ją sobie sama!

Te z Was, które śledzą mnie na Facebooku wiedzą, że w miniony weekend byłam nieobecna. Cały mój wolny czas pochłonęła renowacja starej toaletki, należącej do mojej prababci. Mebel ma ok. 80 lat, więc trochę żarły go korniki i musiałam się nieźle namęczyć, żeby doprowadzić go do stanu używalności... Poza tym ogromne lustro, które przy niej było, pękło, uchwyty od szuflad też nie wyglądały za ciekawie. Czekało mnie wiele pracy.



Sposób na ładną opaleniznę - Przyspieszacz opalania Onyx No5

Teraz, gdy za oknem skwar i ,chcąc niechcąc, trzeba pokazać trochę więcej ciała, mile widziana jest ładna, naturalna opalenizna. Nie każdy jednak lubi wylegiwanie się na pełnym słońcu godzinami. Są przecież inne sposoby - można posmarować się samoopalaczem, albo... iść do solarium ;) 
Moja skóra opala się bardzo powoli, więc każdego roku, przed wakacyjnym wyjazdem, robiłam sobie "podkład" w postaci 2-3 kilkuminutowych wizyt w solarium, ażeby z wakacji nie wrócić bladym i móc spokojnie łapać każdy promień słońca. 


Rozświetlający krem CC od Eveline + przypomnienie o rozdaniu

Na polskim rynku dopiero co furorę zrobiły wszechobecne teraz kremy BB, a już pojawiają się ich następcy - korygujące kremy CC, a nawet DD. Nasuwa się więc podstawowe pytanie: czym różnią się BB od CC?

Wiele z nas pewnie myśli, że niczym. Wszak oba mają takie same zadania - łagodzić podrażnienia, wygładzać skórę i ukrywać niedoskonałości. Jednak poza samą nazwą (BB - Blemish Balm, CC - Colour Control), jest między nimi znacząca różnica. Kremy CC to tak jakby lepsza wersja BB. W teorii: "CC ma bogatszy skład, lepiej wyrównuje koloryt skóry, poprawia jej kondycję. Jest bardziej kryjący, przeznaczony dla cery problematycznej". Dla mnie drogeryjne kremy CC to po prostu kremy do twarzy z dodatkiem podkładu. Jedne lepsze, drugie gorsze. Ten, o którym dzisiaj piszę, jest nawet niezły ;)



W walce o długie włosy - Rosyjska maska do włosów z czerwoną papryczką

Długie włosy to marzenie każdej dziewczyny. W walce o każdy centymetr możemy wspomagać się od wewnątrz (suplementy, picie skrzypokrzywy), ale także od zewnątrz, pobudzając cebulki do wzrostu przez używanie przeznaczonych do tego kosmetyków. Jednym z takich "wspomagaczy" jest rosyjska Maska do włosów z czerwoną papryczką  i wieloma innymi, naturalnymi składnikami. Przyjrzyjmy się jej bliżej. 


Maska zamknięta jest w plastikowym, aczkolwiek solidnym słoiczku o pojemności 250 ml. Kosmetyk trzeba wydobywać z opakowania palcami, ale dla mnie jest to wygodne rozwiązanie i wcale mi to nie przeszkadza. Konsystencja jest dość gęsta, przypominająca budyń, ale dobrze rozprowadza się zarówno na skalpie, jak i na włosach. Zapach? Ziołowy, delikatny, nienachalny. Nie jest wyczuwalny na włosach po spłukaniu. Skład jest bardzo fajny - nie w 100% naturalny - mogło być lepiej, ale jest naprawdę dobrze ;) Dziś po raz pierwszy rozłożyłam go na czynniki pierwsze:


AQUA - woda
CETEARYL ALCOHOL - Emolient tzw. tłusty. Jeśli jest stosowany na skórę w stanie czystym, może być komedogenny, czyli sprzyjać powstawaniu zaskórników. Zastosowany w preparatach do pielęgnacji skóry i włosów tworzy na powierzchni warstwę okluzyjną (film), która zapobiega nadmiernemu odparowywaniu wody z powierzchni (jest to pośrednie działanie nawilżające), przez co kondycjonuje, czyli zmiękcza i wygładza skórę i włosy
BEHENTRIMONIUM CHLORIDE - Półsyntetyczny składnik stosowany głównie w produktach do pielęgnacji włosów (m.in. szampony, odżywki, maski), który: jest substancją aktywnie myjącą, odpowiedzialną za gruntowne oczyszczanie skóry i włosów; dobrze się wchłania i ma działanie wygładzające, dzięki któremu włosy odzyskują swój blask, miękkość i gładkość; jest środkiem ułatwiającym rozczesywanie i zapobiegającym elektryzowaniu się włosów.
CETEARETH-3 - Substancja zwilżająca - ułatwia kontakt mytej powierzchni z roztworem myjącym, przez co ułatwia usuwanie zanieczyszczeń z powierzchni skóry i włosów
HYDROXYETHYLCELLULOSE -Zagęstnik, zwiększa lepkość preparatu, dzięki czemu wpływa także na stabilność piany.
CAPRYLIC/CAPRIC TRYGLICERYDE - Powoduje wzrost lepkości kosmetyków. Jest to substancja tłuszczowa, dzięki czemu ułatwia poślizg przy aplikacji preparatu, więc poprawia właściwości użytkowe.
CETRIMONIUM CHLORIDE - Substancja kondycjonująca włosy: poprawia rozczesywalność, zapobiega splątywaniu, nadaje połysk i wygładza włosy, wykazuje działanie antystatyczne, dzięki czemu zapobiega elektryzowaniu się włosów.
LANOLIN - Emolient. Zastosowany w preparatach do pielęgnacji skóry i włosów tworzy na ich powierzchni warstwę okluzyjną, która zapobiega nadmiernemu odparowywaniu wody z powierzchni (jest to pośrednie działanie nawilżające). Ponadto tworzy wyczuwalny film, który wygładza naskórek i włosy, przez co je kondycjonuje.
OLEA EUROPEA (OLIVE) HUSK OIL - oliwa z oliwek
CAPSICIUM ANNUM EXTRACT - ekstrakt z czerwonej papryczki
METHYLPARABEN - Substancja konserwująca, która uniemożliwia rozwój i przetrwanie mikroorganizmów w czasie przechowywania produktu. Chroni również kosmetyk przed nadkażeniem bakteryjnym, które możemy wprowadzić przy codziennym użytkowaniu produktu (np.nabierając krem palcem).
TETRASODIUM EDTA - Zwiększa trwałość kosmetyku oraz jego stabilność
CITRIC ACID - Zwiększa trwałość kosmetyku oraz jego stabilność. Regulator pH
PARAFFINUM LIQUIDUM - Pełni rolę rozpuszczalnika dla innych substancji hydrofobowych zawartych w kosmetyku
METHYLISOTHIAZOLINONE - Substancja konserwująca
PARFUM - substancje zapachowe



Maski używałam kilka razy w tygodniu - zazwyczaj tylko na skalp, ale zdarzało się też, że nakładałam ją na całą długość. Pierwsza rzecz, o której muszę wspomnieć, to efekt rozgrzewający. Jest naprawdę mocny, bo za pierwszym razem dosłownie parzyła mnie skóra i musiałam po chwili spłukać włosy. Potem było już lepiej - skalp się przyzwyczaił i było czuć tylko przyjemne ciepełko, a maskę mogłam trzymać na głowie nawet 10 minut.

Jeżeli chodzi o wpływ na przyrost i kondycję włosów, jest dobrze. Zarówno skóra, jak i włosy były po użyciu tej maski zdecydowanie bardziej nawilżone. Włosy były miękkie i bardziej podatne na układanie. Częściej jednak stosowałam ją na samą skórę głowy, bo z wydajnością w przeciwnym razie byłoby kiepsko - na całą długość było mi jej po prostu szkoda. Po ponad 2 miesiącach regularnego używania wypadanie nie zmniejszyło się, ale za to wzrost przyspieszył - po niespełna 3 miesiącach bez farbowania mój odrost ma jakieś 4 cm (chyba nieźle?). Muszę w tym miejscu zaznaczyć, że wspomagałam się też skrzypokrzywą, ale wcześniej, gdy stosowałam ją solo, nie zaobserwowałam wzmożonego przyrostu. Morał jest taki, że maska naprawdę działa! ;) 


Maska do włosów z czerwoną papryczką "Rosyjskie Pole" jest dostępna w sklepach zielarsko-medycznych, aptekach, drogeriach z naturalną kosmetyką oraz sklepach internetowych. Wyłącznym dystrybutorem tej maski w Polsce jest BioSfera Polska, tam też możecie kupić ją on-line - sklepy można sprawdzić na stronie dystrybutora (kliknijcie w obrazek poniżej). Obecnie kosztuje ok. 15 zł za 250 ml.



P.S. 
Dajcie znać, czy podoba Wam się pomysł z rozpisywaniem składów! :)
Jeżeli jest za długo i zbyt nudno, przestanę :P

Nowość od Eveline - Olejek do skórek i paznokci Argan Elixir 8w1

Nie będę się rozwodzić nad samą nazwą - wszak każda blogerka wie, że to, co ma w nazwie "7w1, 8w1, 9w1 lub 1000w1", najprawdopodobniej wyszło spod skrzydeł marki Eveline. Sama wychodzę z założenia, że jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego, ale nie zrażam się, widząc ten napis na opakowaniu jakiegoś kosmetyku ;)

O paznokcie dbam najlepiej jak potrafię i całkiem nieźle mi to idzie - są długie i mocne, nie rozdwajają się i nie łamią. Gorzej jest ze skórkami, które wyglądają nieestetycznie, zadzierają się, odstają i.. denerwują. W walce z tym problemem miał mi pomóc Luksusowy olejek do regeneracji skórek i paznokci Argan Elixir 8w1.




Summer Story: ShinyBox lipiec 2014

Spędziłam dzisiaj ponad 3 godziny w przychodni. Czekałam najpierw za wejściem do gabinetu mojego ortopedy, a potem za pielęgniarką, która łaskawie przyjdzie i zrobi mi zdjęcie RTG. W międzyczasie musiała posmarować sobie ręce kremem, poplotkować z koleżanką i zrobić sobie kawę. Oszaleć można... Ale na szczęście z nogą jest wszystko w porządku, leczenie zakończone, można skakać i tańczyć ;) Po powrocie do domu czekała na mnie paczka. Wiedziałam, że to lipcowy ShinyBox, ale w tym miesiącu specjalnie nie podglądałam na Facebooku co jest w środku, żeby mieć niespodziankę. Wzięłam nierozpakowane pudełko do ręki i pierwsze, co pomyślałam to "WTF? przysłali mi pusty karton?!" 


Potrząsnęłam nim i okazało się, że pusty nie jest. Ale jakoś wyjątkowo lekki. Zdjęłam opakowanie ochronne i moim oczom ukazało się całkiem ładne, kolorowe, zdobione pudełko, za którym tak tęskniłam miesiąc temu ;) W środku różowo - biało, a na wierzchu makulatura. Swoją drogą, jedyna 'makulatura' z SB, jaka mi się przydała, to plakat z kwietniowej edycji Fit&Shape. Reszta jest zbędna. Choć niektóre rabaty wyglądają kusząco, po wgłębieniu się w szczegóły okazuje się, że wielkimi literami wydrukowany kupon na 100 zł jest śmieszny - produkt, na zakup którego ten rabat jest przeznaczony, kosztuje grubo ponad tysiaka.


No, ale zadaniem blogerki kosmetycznej jest pisanie o kosmetykach, więc zostawmy makulaturę w spokoju. W tym miesiącu ekipa Shiny postawiła na kolorówkę i chociaż wiem, że wiele dziewczyn kręciło nosem, ja jestem zadowolona ;) Dlaczego? Zajrzyjmy do środka:


1. GLAZEL, Winylowy lakier do paznokci, 25zł/szt

Zawartość winylu gwarantuje niebywałą trwałość na paznokciach naturalnych, od 7 do 10 dni. Mocne napigmentowanie to niesamowite nasycenie koloru, nawet po jednokrotnym, umiejętnym nałożeniu.

Produkt, który od razu poszedł w ruch, bo do tej pory o lakierach winylowych tylko czytałam i słyszałam ;) Z kolorem trafiło mi się idealnie - od dłuższego czasu rozglądałam się za jakimś koralowym odcieniem, wpadającym w pomarańcz et voila, mam! Nałożyłam dwie cieniutkie warstwy i rzeczywiście, krycie jest świetne. Zobaczymy jak z trwałością.

Edit: Nie wiem dlaczego nie ma go na oficjalnej stronie Glazel... Czyżby jakaś aferka? Dziewczyny na stronie ShinyBox piszą, że na naklejce wyraźnie widać logo marki May To Be...

Edit 2: Oficjalne stanowisko marki Glazel w sprawie lakierów wygląda tak:

Nie musimy się więc niczym martwić, bo z lakierami wszystko w porządku ;)


2. YASUMI, Ampułka pielęgnacyjna, 13zł/3ml

Ampułka pielęgnacyjna YASUMI to produkt profesjonalny. Ampułka zawiera wyższe stężenie substancji czynnych, a także posiada konsystencję pozwalającą na głębsze przenikanie składników aktywnych.

Szkoda, że taka malutka, ale na pewno się przyda, bo po wakacjach nad morzem nie ukrywam, że moja cera jest lekko przesuszona. Marki YASUMI nie znałam, a podobno jest bardzo dobra, więc ampułka idzie w ruch już dziś wieczorem. 


3. Etre Belle, Longlasting Eye Shadow Pen, 59zł/szt

Cień do powiek w postaci kredki. Idealnie sprawdza się jako cień lub eyeliner. Odporny na działanie wody i rozmazywanie. Łatwa aplikacja i gwarantowany efekt to zalety tego produktu. Dostępny w 6 kolorach.

Jak bardzo byłoby mi łatwiej wykonywać makijaże, gdybym wcześniej wiedziała, że istnieje takie cudo... Kolor idealny, bardzo mój - brąz wpadający w złoto. Oczywiście już się pomiziałam i stwierdzam, że bardzo łatwo się nakłada, pigmentacja super, łatwo się rozciera i wygląda bardzo naturalnie i świeżo ;)


4. BingoSpa, Chłodzący żel po opalaniu z aloesem, 24zł/100g

Chłodzący żel ukoi rozpaloną, zrelaksuje zmęczoną, oraz nawilży przesuszoną opalaniem skórę. Dzięki lekkiej konsystencji łatwo rozprowadza się na skórze i szybko wchłania.

Tutaj lekki zawód, bo o ile chłodzący żel po opalaniu bardzo by mi się przydał, to nie mogę się przekonać do BingoSpa po tej akcji z 'twarzą'.. Ładnie pachnie i skład też ok. Jak się spiekę na słońcu to może spróbuję, bo podobno fajnie chłodzi.


5. VENITA, Solar, Pomadka ochronna z filtrem SPF6, 6zł/szt

Pomadka odczuwalnie wygładza i nawilża usta, zapobiega ich wysuszaniu. Filtr SPF6 gwarantuje najlepszą ochronę przed szkodliwym działaniem słońca, wiatru, czy wody.

Pomadka z filtrem zawsze się przyda. Chociaż wolałabym trafić na tę z FLOSLEKu (miała wyższy filtr), to i tak pójdzie w ruch. Jak na razie nie rozstaję się z peelingującą kukułką Sylveco (też z ShinyBoxa), ale chyba zamiast przesuszać usta i pozbywać się suchych skórek, zacznę je po prostu chronić filtrem.

Podsumowując: nie jest źle. Mogło być gorzej, mogło być lepiej. Mimo, że mamy stosunkowo słabą zawartość, to wszystkie kosmetyki są przynajmniej pełnowartościowe ;) Ja się najbardziej cieszę z lakieru i kredki, bo kolorystycznie są dla mnie idealne. Jednak moim zdaniem wkładanie kolorówki do tego typu pudełek to niezbyt dobry pomysł. W ten sposób łatwo zrazić do siebie potencjalne nabywczynie - przecież każdy ma inne gusta, jeżeli chodzi o odcienie makijażu. A Wy co o tym sądzicie? ;)


Wakacje w Łebie - nocleg, wyżywienie, atrakcje

To były najlepsze wakacje w moim życiu. Szkoda, tylko, że takie krótkie.. Doba podczas urlopu mogłaby trwać co najmniej 40 godzin - wtedy mogłabym na maksa wykorzystać wolny czas i robić to, na co mam ochotę. Jedynym ograniczeniem byłyby pieniądze, bo niestety za przyjemność trzeba płacić, a nadmorskie miejscowości do najtańszych nie należą.


W Łebie byłam już po raz drugi. Rok temu spontanicznie zaplanowaliśmy 4-dniowy wyjazd i spodobało nam się na tyle, że postanowiliśmy tam wrócić. Przedtem pogoda była raczej brzydka, teraz na 7 dni aż 5 było słonecznych, więc nie mam na co narzekać, bo tam temperaturę w granicach 23 stopni odczuwa się jak 30 kilka ;) Pamiętajcie jednak, że pogoda nad polskim morzem to loteria i mimo, że prognozy są dobre, może zdarzyć się tak, że traficie na deszcz. Nie zrażajcie się jednak - w Łebie zawsze jest co robić!

Bez względu na pogodę, możecie odwiedzić Park Dinozaurów, Labirynt 3D, Illuzeum, wesołe miasteczko, Dom do góry nogami i inne (niestety płatne) atrakcje. Nie wspominam już o plażowaniu, bo nawet, gdy za oknem deszcz, możecie spokojnie iść nad morze, wystarczy tylko cieplej się ubrać. Samo miasto też jest przepiękne - na tzw. promenadzie (ul. Kościuszki), jest multum sklepów i stoisk z pamiątkami, można też po prostu usiąść i posłuchać pięknie grającej, kilkuosobowej orkiestry, czy też śpiewająco - grających duetów. Miód dla uszu ;) Jeżeli ten krótki wstęp choć trochę zachęcił Was do odwiedzenia Łeby i chcecie dowiedzieć się więcej, czytajcie dalej. Przygotowałam kilka wskazówek i rad odnośnie organizacji takiego wyjazdu.

ROZDANIE na drugie urodziny bloga | Wygraj profesjonalne kosmetyki do włosów

Z racji, że dziś w nocy wyjeżdżam nad morze i wracam dopiero w następny poniedziałek (a nie wiem jak będzie z dostępem do internetu i bloga), zostawiam Was z małą niespodzianką. Mój blog dokładnie za tydzień obchodzić będzie drugie urodziny, więc żeby nie było Wam smutno przez tydzień mojej nieobecności, przygotowałam rozdanie, w którym do wygrania są profesjonalne kosmetyki do włosów.




Nagrody są na chwilę obecną dwie. Jeżeli będzie dużo chętnych, dorzucę coś jeszcze ;) 

Nagrodą główną jest zestaw Chantal Sessio Moisture - szampon + dwufazowa odżywka nawilżająca z ekstraktami z alg i marakui, oraz proteinami soi



A nagrodą pocieszenia odlewki keratynowej odżywki oraz maski z mlekiem i miodem, którymi byłyście bardzo zainteresowane. Kosmetyki zostały przelane do butelek w sposób higieniczny, a obie mają pojemność po 100ml, więc można spokojnie przetestować i zobaczyć, jak się będą spisywać na włosach.



A co należy zrobić, żeby wziąć udział w rozdaniu? Wystarczy być publicznym obserwatorem mojego bloga, nie wymagam niczego więcej ;) Oczywiście można udostępnić informację o rozdaniu albo polubić mojego FB, ale nie jest to konieczne. Żeby było mi łatwiej sprawdzać zgłoszenia, zostawiajcie pod tym postem komentarze w formie:

Obserwuję jako:
Mój adres e-mail:

Rozdanie trwa od dziś do 29 lipca, a zwycięzca zostanie wyłoniony drogą losowania.

Powodzenia! :*


Odżywka regenerująca Keratyna & Prowitamina B5, Chantal ProSalon

Z racji tego, że duże zainteresowanie wzbudził mój wpis na temat maski z mlekiem i miodem marki ProSalon, dziś napiszę Wam kilka zdań o drugim, fajnym produkcie tej firmy - odżywce regenerującej z keratyną i prowitaminą B5, do włosów suchych, zniszczonych i farbowanych. Wiecie, że keratyna ma za zadanie wnikać w głąb włosa i silnie je zregenerować? Włosy potraktowane keratyną mają być odżywione, grubsze, mocniejsze, odporne na odkształcenia i kręcenie się. Postanowiłam więc wypróbować ją na moich puszących się, rozdwajających, falowanych kudłach i sprawdzić, czy rzeczywiście coś w tym jest ;)




Odżywka do włosów ProSalon z keratyną stanowi doskonałą, kompleksową kurację do włosów po zabiegach fryzjerskich. Zawiera hydrolizat keratyny, który jest substancją biologicznie czynną, otrzymywaną z kontrolowanej hydrolizy wełny. Składnik ten uzupełnia niedobór naturalnych elementów budulcowych włosa. Wzmacnia i regeneruje uszkodzone włosy. Obecna w odżywce prowitamina B-5 zapewnia prawidłowy poziom nawilżenia włosów. Odżywka ze względu na swoje właściwości przeznaczona w szczególności do włosów zniszczonych oraz z rozdwajającymi się końcami.

Cena: ok. 19 zł/ 1000g





Odżywka zamknięta jest w dużej, litrowej butli, z wygodnym, zamykanym aplikatorem. Duże opakowanie nie ułatwia jednak nakładania odżywki na włosy - szczególnie kłopotliwe może się to okazać pod prysznicem, gdy mamy mokre ręce, a butla swoje waży i może się wyślizgnąć. Znalazłam więc na to sposób. Regularnie przelewam sobie odżywkę do mniejszej buteleczki z pompką i problem z głowy ;) 

Konsystencja, jak na odżywkę, jest dość rzadka, ale zwarta. O dziwo nie spływa z włosów i łatwo się rozprowadza. Zapach? Typowo fryzjerski i chemiczny, aczkolwiek przyjemny i delikatny. Długo zostaje na włosach, ale nie jest drażniący i wcale mi nie przeszkadza.


Mimo, że skład nie jest krótki, przyjemny i naturalny (bo to w końcu odżywka przeznaczona dla salonów fryzjerskich), ma bardzo dobry wpływ na moje zniszczone, wywijające się we wszystkie strony i puszące się kudły :) Nakładałam ją na 3-5 minut, na mokre, umyte wcześniej włosy. Już po pierwszym użyciu były wyraźnie gładsze, nabrały objętości i blasku. Przy regularnym stosowaniu zauważyłam, że przestały się kręcić po bokach, jak to miały w zwyczaju - zamiast tego mam ładne, gładkie, naturalne fale. Rozdwojonych końców jest dużo mniej, włosy po zrobieniu koka, czy kucyka nie są już tak poodkształcane, jak kiedyś. Wydajność jest ogromna, podobnie jak w przypadku mleczno-miodowej maski. Tutaj też mamy dużą pojemność, dobre działanie i niską cenę w jednym ;)

Do nabycia w sklepie internetowym marki ProSalon, oraz niektórych drogeriach Hebe.


Paula's Choice, Skin Perfecting 2% BHA Liquid Exfoliant + zdjęcia przed i po

Nie mam już 13 lat, nie przechodzę właśnie okresu dojrzewania, a trądzik jest moim nieodłącznym towarzyszem. Najwięcej zmian pojawia się u mnie przed "tymi dniami", w okolicach żuchwy i brody, a także na policzkach. Wniosek jest jeden - to zmiany hormonalne. A, że do endokrynologa kolejki, skierowania, a i mnie jakoś nie po drodze, leczyłam się na własną rękę. Próbowałam już wielu specyfików. Tabletki, kremy, maście, płyny, żele.. Pomagały, ale na krótką metę. Postanowiłam więc sięgnąć po cięższy kaliber, a mianowicie kurację kwasami.


Eksfoliant Paula's Choice poznałam dzięki ShinyBox - jego miniatura była dołączona do marcowej edycji pudełka. Poużywałam trochę i zauważyłam, że coś dobrego zaczęło się dziać. Pełnowymiarowy kosmetyk przywędrował do mnie trochę później, bezpośrednio od producenta. 

A czym w ogóle jest eksfoliant? To płyn złuszczający z 2% kwasem salicylowym (BHA), który ma wnikać w głąb skóry i usuwać nawet najbardziej oporne wypryski, wągry i zaskórniki. Złuszcza wierzchnią warstwę skóry, usuwając zanieczyszczenia i regulując wydzielanie sebum. W czasie kuracji kwasami, zalecane jest używanie kosmetyków z filtrem przeciwsłonecznym, żeby nie dorobić się trudnych do usunięcia przebarwień.


Płyn należy nakładać na noc, nanosząc go i wmasowując w czystą skórę, opuszkami palców. To zadanie ułatwia nam plastikowa, twarda, solidna buteleczka, z wygodnym aplikatorem, dzięki któremu możemy nałożyć na twarz tyle płynu, ile chcemy. Sam kosmetyk jest bezbarwny i bezzapachowy, konsystencją przypominający większość płynów micelarnych, czy toników. Bez problemu aplikuje się go na twarz, należy jednak uważać, żeby nie przesadzić, bo wtedy skóra będzie się lepić.


Przyjrzyjmy się bliżej składowi: woda, konserwant, humektant, kwas salicylowy, ekstrakt z liści zielonej herbaty, emulgator, wodorotlenek sodu (regulator pH) i substancja zwiększająca trwałość kosmetyku. Bez żadnych szkodliwych substancji, parabenów, silikonów itp. Niby nic nadzwyczajnego, a działa cuda ;)

Na początku używałam go tylko na noc, po ok. 1,5 miesiąca zwiększyłam "dawkę" do 2 razy dziennie. Nakładałam go po oczyszczeniu twarzy, a przed nałożeniem kremu. W trakcie skóra - wiadomo,  łuszczyła się, więc warto pamiętać o regularnym peelingowaniu, aby pozbyć się suchych skórek. Jakie efekty zaobserwowałam po prawie 3 miesiącach kuracji?


Dla porównania, wstawiam Wam zdjęcie z archiwum blogowego, wykorzystane przy poście o Acne Derm. Te, zrobione przed kuracją Skin Perfecting, zaginęły w niewyjaśnionych okolicznościach :( To, co widać poniżej, to i tak jedne z "lepszych dni" mojej twarzy. Rozszerzone pory, niezliczona ilość zaskórników i wyprysków, blizny etc. - problemy, z jakimi zmagają się posiadaczki cery trądzikowej. 



Efekty widać gołym okiem, same zobaczcie! To ten sam policzek, po 3 miesiącach złuszczania kwasami - zdjęcia bez żadnego retuszu. Przede wszystkim pozbyłam się prawie w 100% zmian trądzikowych. Fakt, wyskakują jakieś małe pryszcze, ale szybko się goją. Świeże blizny prawie całkowicie zniknęły, a te, które były już stare, są jaśniejsze i niemalże niewidoczne. Po zaskórnikach ani śladu, a cera stała się gładka i jednolita. Nie potrzebuję już mocno kryjących podkładów, tony korektora i pudru - wystarczą mi lekkie podkłady mineralne, ewentualnie krem CC. Uwierzcie mi, że po tylu latach katorgi, to dla mnie ogromny sukces.


Widząc satysfakcjonujące efekty, kurację kwasami kontynuuję, bo "do poprawy" mam jeszcze czoło i brodę. Nie zapominam oczywiście o filtrach, które teraz, w takie upały, są po prostu konieczne. 

Butelka o pojemności 118ml kosztuje obecnie 109zł. Biorąc pod uwagę wydajność płynu (po 3 miesiącach zostało mi jeszcze pół butelki), uważam, że cena nie jest wygórowana. Do nabycia w sklepie internetowym Paula's Choice.


Najlepsze z najlepszych - podkłady mineralne Annabelle Minerals


Tak, jak obiecałam - dziś będzie kilka słów o mineralnych podkładach, które w pełni zastąpiły mi tradycyjne kosmetyki do makijażu. Ba! Są nawet od nich lepsze i świetnie wpływają na cerę ;) Nie będę się już teraz rozwodzić na ten temat, bo wychwalałam je już tyle razy, że pewnie macie tego dość...
Wspomnę tylko, że w ofercie Annabelle Minerals są dostępne 3 rodzaje podkładów: kryjące, matujące i rozświetlające. Ja postawiłam na te pierwsze, ponieważ to właśnie krycia najbardziej potrzebuje moja cera, pełna potrądzikowych przebarwień i blizn. 



Korektor mineralny i róż od Annabelle Minerals

Dziś znów będą minerały. Taaak! Pokochałam je całym sercem i zwykłe, tradycyjne kosmetyki poszły już w odstawkę. Teraz, latem, mineralne kosmetyki do makijażu to najlepsze rozwiązanie dla mojej problematycznej cery. Nie miałam pojęcia, że zwykłym (noo, w sumie niezwykłym) proszkiem można zrobić tak fajny, naturalnie wyglądający makijaż! Żałuję, że wcześniej nie zamieniłam zwykłych korektorów, podkładów i róży na mineralne - moja twarz byłaby mi wdzięczna.. Noo, ale do rzeczy - opowiem Wam co nieco o korektorze i różu od Annabelle Minerals.


Odżywka z olejem arganowym - Balea, Oil Repair Spülung

Wspominałam Wam o niej przy okazji posta z maską mleczno-miodową. Mogę bez obaw napisać, że to najlepsza odżywka drogeryjna, jakiej do tej pory było mi dane używać. Ma fajny, krótki skład, świetnie działa na włosy i pięknie pachnie. O jakim kosmetyku mowa? O niedostępnej w Polsce (nad czym ubolewam) odżywce do włosów suchych i zniszczonych z olejkiem arganowym - Balea Oil Repair Spülung. Nigdy wcześniej nie interesowałam się kosmetykami, które można kupić jedynie w DMie, ale z tą odżywką nie mam zamiaru się rozstać, więc jestem zmuszona do zakupów w niemieckich drogeriach ;)



Sylveco, Odżywcza pomadka z peelingiem

Na moim blogu rzadko pojawiają się kosmetyki do ust, a to dlatego, że zazwyczaj po prostu nie są na tyle świetne, żeby zasłużyły sobie na recenzję. Tym razem zrobiłam wyjątek. Pomadka, o której dzisiaj mowa, tak mi się spodobała, że odkąd ją mam, używam jej codziennie i.. moje usta to lubią! Chociaż na Waszych blogach pełno recenzji kremów do twarzy Sylveco, wspomniana marka była mi do tej pory nieznana. Przez pomadkę i próbki dołączone do ShinyBoxa, mam ochotę na więcej i więcej! 


Odżywcza pomadka z peelingiem wygląda jak zwykła, niczym niewyróżniająca się pomadka do ust. Zamknięta jest w standardowym, plastikowym opakowaniu o pojemności 4,6g. A co pisze o niej producent?


AddThis