Przyznam się bez bicia, że należę do istot ciepłolubnych (jak na kota przystało). Toteż nie powinno zdziwić Was, że uwielbiam wygrzewać się na plaży i smażyć swoją skórę, by uzyskać piękny, zdrowy, brązowy kolor opalenizny. Wszystko byłoby okej, gdyby nie to, że notorycznie podczas słonecznych wojaży zapominam o kremie z filtrem, a potem narzekam na suchość i wiotkość skóry. Niestety, takie uroki promieniowania...
Jako, że wiosna to okres kiedy lubię mieć już opalone ciało, solarium unikam jak ognia, a pogoda nie pozwala na "naturalne" opalanie, zaczęłam rozglądać się za trwałymi samoopalaczami. Balsamy brązujące dają za słaby efekt, a zwykłe samoopalacze drogeryjne robią smugi i okropnie śmierdzą. Trafiłam na balsam Vita Liberata z serii pHenomenal i... przepadłam :)
Rzecz, która wyróżnia markę Vita Liberata na tle innych samoopalaczy to z pewnością fakt, że są stworzone w większości ze składników organicznych. Spójrzcie tylko, ile w nim olejków i ekstraktów roślinnych i powiedzcie, czy widziałyście kiedyś inny samoopalacz z tak dobrym składem? :) Ponadto, Moisture Locking System pozwala na nawilżenie skóry aż do 72h, zaś technologia Odour Remove zapewnia idealny efekt naturalnej opalenizny bez nieprzyjemnego zapachu. I to wszystko prawda!
Na zdjęciu poniżej widać, jaką postać ma sam balsam - ciemnobrązowa, gęsta maź, z lekkim, acz przyjemnym zapaszkiem, znikającym po wchłonięciu. Typowego dla samoopalaczy drogeryjnych smrodku zupełny brak. Lotion nakładamy okrężnymi ruchami za pomocą rękawicy widocznej na pierwszym foto (a którą w całości widać było w TYM poście), co według mnie jest wspaniałym rozwiązaniem. Te z Was, które choć raz w życiu używały samoopalacza pewnie wiedzą, jak wyglądają dłonie po niedokładnym ich umyciu...
Rękawica dużo ułatwia, jest mięciutka i wygodna w użyciu, a w dodatku ma dołączoną do opakowania instrukcję nakładania kosmetyków, więc każda z nas powinna sobie z tym zabiegiem poradzić. Po każdej aplikacji samoopalacza wystarczy ją umyć letnią wodą z mydłem i jest jak nowa :) W tym miejscu rada ode mnie - myjcie rękawicę od razu po nakładaniu balsamu, a nie np. za godzinę, czy na drugi dzień.
Rękawica dużo ułatwia, jest mięciutka i wygodna w użyciu, a w dodatku ma dołączoną do opakowania instrukcję nakładania kosmetyków, więc każda z nas powinna sobie z tym zabiegiem poradzić. Po każdej aplikacji samoopalacza wystarczy ją umyć letnią wodą z mydłem i jest jak nowa :) W tym miejscu rada ode mnie - myjcie rękawicę od razu po nakładaniu balsamu, a nie np. za godzinę, czy na drugi dzień.
Co mnie urzekło w balsamie Vita Liberata? Przede wszystkim trwały efekt. Nakładałam go zawsze na oczyszczona i wypeelingowaną skórę, zazwyczaj na noc, przed snem. Szybko się wchłaniał i już po paru minutach mogłam spokojnie założyć ubranie. Balsam od razu koloryzuje skórę, więc można na bieżąco śledzić, gdzie już został nałożony, a gdzie nie, co pozwala na uniknięcie smug i zacieków, jak to bywa w przypadku zwykłych balsamów drogeryjnych.
Taką aplikację (druga i kolejne już bez peelingu) powtarzałam codziennie, przez 3-4 dni, a potem mogłam przez 2-3 tygodnie cieszyć się piękną, zdrową, naturalnie wyglądającą opalenizną i idealnie nawilżoną skórą! Brąz schodzi w miarę równo, nie robi plam i nie brudzi ubrań.
Zdjęcie poniżej przedstawia efekty po jednej aplikacji (można powiększać):
To, jaki efekt końcowy uzyskamy, zależy od naturalnego odcienia naszej skóry. Ja wybrałam balsam w odcieniu Medium, który moim zdaniem idealnie pasuje do mojej karnacji. Nie opalam się na typową czekoladkę, tylko na ciepły, lekko pomarańczowy brąz - i taki właśnie efekt daje samoopalacz Vita Liberata :) Wyglądam zupełnie tak samo, jak po dwutygodniowych wakacjach nad morzem! A to wszystko za sprawą tego cuda.
Niektórych może odstraszać cena tego kosmetyku. Opakowanie o pojemności 150 ml (które wystarczy Wam spokojnie na pół roku) kosztuje 169 zł. Nie wiem, czy to mało, czy dużo, ale biorąc pod uwagę jego organiczny skład i kasę, jaką wydałybyście na solarium, żeby mieć taką opaleniznę - uważam, że się opłaca. Produkt dostępny wyłącznie w drogeriach SEPHORA.