Marka L'Oreal gościła wcześniej w mojej kosmetyczce, ale nigdy żaden ich kosmetyk nie zachwycił mnie na tyle, żeby do niego wrócić. Zawsze uważałam, że kolorówka L'Oreala jest droga, a jakość produktów niska i niemająca nic wspólnego z wysoką ceną. Do czasu, aż marka nie wprowadziła na rynek dwóch nowości, które od razu wpadły w moje ręce. Dlaczego? Nie wiem. Działałam instynktownie - nie czytałam wcześniej opinii na ich temat, nie zwracałam uwagi na cenę. Wzięłam, kupiłam i zaczęłam testować.
Mowa o najmłodszym z rodziny Volume Million Lashes tuszu - Feline, oraz podkładzie Infallible 24H - Matte. Zacznijmy od maskary :) Opakowanie jest typowe dla tej serii. Długie, smukłe, złoto - zielone, bardzo eleganckie i trwałe. Tusz ma według producenta pogrubiać i podkręcać rzęsy, tworząc zmysłowe, kocie spojrzenie i dając efekt "miliona rzęs". Tusz ma w składzie olejki, m.in. arganowy, kameliowy i migdałowy, które mają pielęgnować rzęsy i przedłużać trwałość makijażu. Po pierwszym użyciu zaskoczyło mnie, że maskara nie jest matowa, a błyszcząca. Do tej pory nie spotkałam się z takim efektem, ale przyznam, że mi się spodobał. Druga pozytywna rzecz - zapach. On po prostu pięknie, słodko pachnie! Niektóre tusze wręcz odpychają niefajnym, chemicznym smrodkiem, a ten uprzyjemnia mi codzienny makijaż.
Szczoteczka jest silikonowa, wygięta, podobna do tych, jakie mają żółte tusze z Lovely. Z jednej strony włoski są króciutkie, a z drugiej nieco dłuższe. Te krótkie pozwalają na "złapanie" rzęs od samej nasady i dotarcie do tych najmniejszych, a dłuższe - rozczesują i rozdzielają. Tusz jest naprawdę mocno, głęboko, smoliście czarny, a olejkowa konsystencja ułatwia aplikację. Szczoteczka sunie po włoskach, jak po maśle :) Nic się nie skleja, nie osypuje i nie odbija na powiekach.
Efekt (przynajmniej według mnie) jest powalający. Właśnie tego oczekuję od tuszu - mocna czerń, widoczne wydłużenie i pogrubienie, bez sklejania i osypywania się w ciągu dnia. Rzęsy są elastyczne i wyglądają naprawdę dobrze już po jednej warstwie (na zdjęciu poniżej). Po dodaniu kolejnych warstw możemy uzyskać efekt sztucznych rzęs, ale musimy uważać na to, żeby nie przesadzić - maskara w nadmiernej ilości może sklejać. Cena Feline to około 60 zł. Dużo? Jak dla mnie nie :) Za świetny tusz warto tyle zapłacić, ale często są na niego promocje, więc nie musicie przepłacać.
Przejdźmy do podkładu. Infallible 24H - Matte to podkład, który ma zapewnić mocne krycie, matową twarz i 24-godzinną trwałość. Miał być idealny dla cer tłustych i mieszanych, więc sięgnęłam po niego bez zastanowienia. Mam cerę problematyczną, trądzikową, z przebarwieniami i bliznami. Naprawdę mam wiele do zamaskowania, więc kryjące podkłady to dla mnie must have. Wybrałam sobie odcień 22 Radiant Beige, który z całej gamy wydawał mi się najbardziej neutralny. Reszta była albo za żółta, albo za różowa. Tubka jest miękka i zakończona dziubkiem, który dozuje odpowiednią ilość podkładu.
Podkład ma rzadką, ale nielejącą konsystencję. Dobrze rozprowadza się na twarzy (najlepiej palcami albo BB) i szybko zastyga, niemalże natychmiastowo dając efekt pudrowej, gładkiej, matowej cery. Nie wchodzi w załamania i w pory, nie tworzy plam i smug, nie robi efektu maski, ani nie podkreśla suchych skórek (jeśli odpowiednio zadbamy o pielęgnację cery). Kryje naprawdę bardzo dobrze. Jak dla mnie, taki efekt jest wystarczający - nie widać krostek, przebarwień, zaczerwienień i blizn. Skóra jest matowa około 5-6 godzin, co dla mnie jest świetnym wynikiem, bo normalnie już po 2 godzinach potrzebuję poprawek. Podkład nie schodzi z twarzy plamami, nie ściera się, nie warzy i nie zapycha cery, co dla mnie jest priorytetem. Jestem z niego naprawdę zadowolona i używam na zmianę z minerałami ;)
Cena: 58-60 zł/35 ml, w promocji około 40. Będzie idealny dla dziewczyn, które są posiadaczkami cer trądzikowych, tłustych, skłonnych do świecenia się i zapychania. Infallible świetnie kryje, jest lekki i pomaga utrzymać skórę matową na długie godziny. Na chwilę obecną jest to mój numer 1 wśród podkładów drogeryjnych - zdeklasował nawet Revlon Colorstay! Szkoda tylko, że gama kolorystyczna jest tak okrojona, ale mam nadzieję, że L'Oreal niedługo coś doda ;)
Znacie? Lubicie? :)