ShinyBox grudzień 2017, Where The Magic Happens

"Świeża choinka, zapach korzennych pierników, cynamonu i pomarańczy, spotkania pełne ciepła, uśmiechu i radości z tymi których kochamy … czyli magia Świąt na którą czekamy cały rok. W tym wyjątkowym czasie spraw sobie i najbliższym najlepszy, nietuzinkowy i wyjątkowy prezent – grudniowe pudełko ShinyBox „Where the magic happens”. - tak ekipa Shiny opisuje grudniową edycję pudełka. Po takim wstępie spodziewamy się czegoś magicznego, czegoś, co wprowadzi nas w świąteczny klimat i wywoła uśmiech na twarzy. A jak było w rzeczywistości?





Mało w tym świąt, co? :) Batonik od razu pochłonęłam (dobry, ale szału ni ma), próbkę kremu do rąk Orphica też zużyłam i chociaż działanie ma bardzo fajne, to nie skuszę się na pełnowymiarowe opakowanie, bo jest wiele tańszych kremów, które są równie dobre, a może i lepsze. Woda termalna na pewno przyda się w wakacje, bo na razie wykańczam swoją z Uriage. Saszetki do rąk kiedyś już miałam - fajny gadżet, ale nie niezbędny. 

Box ratują tak naprawdę dwa produkty, które zachwyciły mnie od pierwszego użycia. Żel pod prysznic Barnangen, który nawilża i zmiękcza skórę, a dodatkowo pięęęęęknie pachnie, a także Koncentrat komórek macierzystych Farmona. Na razie nie widzę oszałamiających efektów na skórze, ale do tego potrzeba czasu. Mogę jednak powiedzieć, że twarz jest gładka i wygląda zdrowo. 
     

A teraz zapraszam do przeczytania krótkich opisów każdego z produktów ;)

FOODS BY ANN, Pocket Energy Bar - 3,89 zł/35g
Idealne dla tych, którzy żyją aktywnie i potrzebują szybkiego, a jednocześnie zdrowego i pysznego źródła energii. Odpowiednio dobrane składniki nie tylko zaspokoją głód i pobudzą do działania, ale także pozytywnie wpłyną na funkcjonowanie całego organizmu.

EXCLUSIVE COSMETICS, Hydrożelowe płatki pod oczy - prezent dla subskrybentek


EFEKTIMA. Peeling + maska do dłoni - 2,56 zł/szt.
Skuteczny i błyskawiczny peeling do rąk. Doskonale złuszcza obumarłe warstwy rogowe naskórka oraz poprawia mikrokrążenie krwi. Innowacyjny preparat stworzony na bazie wyciągu z aceroli. Rozjaśnia przebarwienia oraz sprawia, że nawet bardzo przesuszone i zniszczone dłonie stają się miękkie i aksamitnie gładkie.

FARMONA PRESTIGE CARE, Koncentrat komórek macierzystych, 48 zł/15 ml


BARNANGEN, Żel pod prysznic, 24,99 zł/400 ml
Lekka niczym chmurka piana pielęgnującego żelu pod prysznic delikatnie i skutecznie czyści normalną i suchą skórę oraz delikatnie ją pielęgnuje. Pomaga utrzymać jej naturalne nawilżenie i sprawia, że staje się ona aksamitnie gładka.

TERMISSA, Woda termalna, 18,35 zł/150 ml
Termissa to pierwsze ekologiczne dermokosmetyki z wodą termalną z Podhala, zawierającą największe bogactwo składników mineralnych o udowodnionych właściwościach pielęgnacyjnych i leczniczych. 

____________________

Podsumowując - pudełko nie jest złe, ale brakuje mi w nim czegoś, co nawiązywałoby do świąt. W zeszłym roku były podgrzewacze o zapachu grzanego wina. Niby nic, ale jednak cieszy :) Teraz zawartość jest nastawiona na pielęgnację. Podoba mi się ślicznie pachnący żel pod prysznic i serum do twarzy. Resztę zużyję, ale nie są to niezbędne produkty. A Wy, co myślicie? Jak oceniacie zawartość pudełka Where The Magic Happens?

  

ShinyBox luty 2017: Winter SPA

Winter SPA by ShinyBox to pudełko, które pozwoli nam na regenerację duszy i ciała po uciążliwej, długiej zimie i przygotuje do wiosny :) Wszystkie produkty, jakie w nim umieszczono, miały pomóc nam zorganizować sobie domowe SPA i móc zrelaksować się po ciężkim dniu w pracy. Spodziewałam się więc nie tylko kosmetyków, ale i tzw. "czasoumilaczy" - jak było w praktyce?

Lutowe pudełko ShinyBox było ciężkie i wypełnione po brzegi. Cieszę się, że tym razem postawiono na pielęgnację. Tego wiosną nigdy za wiele, a z kolorówką, jak wiadomo - różnie bywa :) Z boxa Winter SPA jestem naprawdę w 100% zadowolona! Miałam rację. Nie tylko kosmetykami blogerka żyje :D Wszystkie produkty są już w użyciu, a pod zdjęciami znajdziecie ich minirecenzje.


ELFA PHARM, Żel pod prysznic Green Pharmacy, 8,99 zł/500 ml
Delikatne mycie, dobre nawilżanie, ochrona dzięki neutralnemu pH. Pozostawia na skórze nutę przyjemnego aromatu i dodatkowo ją pielęgnuje. Kosmetyk naturalny, nie zawiera silikonów, parabenów i PEG. Mix rodzajów.   

Jeśli chodzi o żele pod prysznic, pisałam Wam już wiele razy, że nie mam wielkich wymagań. Ma ładnie pachnieć, dobrze myć i nie przesuszać skóry. Ten spełnia wszystkie kryteria, więc jestem na tak - co tu się rozpisywać... :)

IL SALONE MILANO, Maska do włosów farbowanych, 29,99 zł/250 ml
Maska do włosów pomaga utrzymać głęboki i intensywny kolor włosów. Filtr UV tworzy barierę ochronną pomagającą przedłużyć trwałość i intensywność koloru. Natomiast nawilżenie i miękkość gwarantuje ekstrakt z ryżu.

Odkąd marka Il Salone Milano pojawiła się w drogeriach Rossmann, przyglądałam jej się uważnie podczas każdych zakupów, jednak... Nie było nam po drodze :) Teraz miałam okazję przekonać się na własnej skórze, że te kosmetyki są warte każdej złotówki i już wiem, że wrócę po kolejne produkty. Włosy po użyciu maski są miękkie, błyszczące i tak pięknie pachną... Cud, miód i orzeszki! Po składzie nie spodziewałam się efektu jak po wyjściu z salonu fryzjerskiego, jednak na szczęście się myliłam. Przeszkadza mi tylko odkręcana tuba, która jest problematyczna szczególnie, gdy mamy mokre dłonie.

ELFA PHARM, Peeling do ciała ze śluzu ślimaka Vis Plantis, 14,99 zł/200 ml
Już po pierwszym użyciu skóra jest satynowo gładka, świeża, miękka i rozświetlona. Dzięki oczyszczającej mocy peelingu pory są odblokowane, co chroni przed powstawaniem niedoskonałości i zaskórników. Skóra jest gotowa na przyjęcie substancji aktywnych i skutecznie z nich korzysta. Mix rodzajów.

Znam już tę serię, ale miałam akurat inną wersję zapachową. Jest to bardzo drobniutki, ale dość ostry peeling, który świetnie radzi sobie ze złuszczaniem martwego naskórka. Nawilża skórę i pozostawia ją przyjemnie gładką - fajna alternatywa dla peelingów w słoiku.

DELIA COSMETICS, Musujące kulki do kąpieli stóp Good Foot, 7,60 zł/ op.
Relaksująca, cudowna, szmaragdowa kąpiel o otulającym i przyjemnym zapachu wraz z efektem odświeżonych, oczyszczonych i nawilżonych stóp.

Moim zdaniem to taki zbędny gadżet, bez którego można żyć, ale raz na jakiś czas można sobie sprawić. Przede wszystkim użycie tych kulek wymaga czasu, a nie każdy (tym bardziej taki zabiegany jak ja) człowiek może sobie na to pozwolić. Kąpiel stóp to jednak rytuał SPA, więc produkt idealnie wpasował się w motyw przewodni pudełka :) Kulki, jeśli chodzi o działanie, szału nie robią, ale na pewno są efektowne.

MAMA'S, Krem do pielęgnacji biustu, 59 zł/125 ml
Krem do intensywnej pielęgnacji biustu, chroni delikatną skórę przed wysuszeniem, poprawiając jej napięcie i gęstość zapobiegając wiotczeniu. Obecne w kremie opatentowane kompleksy peptydów i białek nie tylko aktywują komórki skóry do produkcji kolagenu, ale również chronią przed rozpadem, dzięki czemu skutecznie zapobiegają wiotczeniu skóry.

Kolejny produkt, o którym ze względu na brak czasu notorycznie zapominam... Z pewnością biust nie podniesie się o 5 cm w górę i nie urośnie, ale skóra jest widocznie napięta i ujędrniona. Krem ma fajny skład, przyjemnie pachnie i szybko się wchłania, postaram się więc używać go regularnie ;) 

PIXIE COSMETICS, Korektor pod oczy, 48 zł/szt.
Doskonale koryguje niedoskonałości, neutralizuje i rozjaśnia przebarwienia skóry, dzięki witaminie C i retinolowi. Znakomicie kryje cienie pod oczami i utrwala makijaż oczu na cały dzień. Naturalne składniki kosmetyku tworzą na skórze ochronny film i nawilżają ją. Mix kolorów.

Korektor Pixie znają już wszystkie blogerki... Jest fajny - dobrze kryje i delikatnie rozświetla okolice oczu, nie wchodzi w zmarszczki i trzyma się cały dzień. Niestety, trafił mi się tak ciemny kolor, że będę mogła go używać regularnie dopiero latem.

OCEANIC, AA Beauty Bar: Maska węglowa oczyszczająca + Kremowa maska nawilżająca, 6 zł/2 saszetki
Maska węglowa dogłębnie oczyszcza skórę twarzy, przywraca jej blask i świeżość. Normuje proces złuszczania naskórka. Maseczka dedykowana cerze tłustej, ze skłonnością do powstawania zaskórników.

Kremowa maska zapewni ekspresowe, domowe SPA dla każdego typu cery. Chroni skórę twarzy przed utratą wody i objawami przesuszenia oraz pozwala na jej odżywienie i uelastycznienie, dzięki masłom Cupuacu i Shea.

Przetestowałam obie maski już jakiś czas temu, teraz wróciłam do nich ponownie. Bardzo przypadła mi do gustu węglowa - ma w sobie delikatne, peelingujące drobinki, które przy zmywaniu maski pozwalają na delikatne złuszczenie naskórka i głębokie oczyszczenie. Nawilżająca również sprawdziła się nieźle. Wygładza i zmiękcza skórę, jednocześnie łagodząc podrażnienia i zaczerwienienia. Przyzwyczaiłam się jednak do azjatyckich masek w płachcie i raczej już po nie nie sięgnę.

 UPOMINKI: Herbata Cup and You, Ciastko owsiane Consonni, oraz coś, na co czekałam najbardziej - miniatura Intensywnego preparatu odbudowującego Liquid Gold marki ALPHA-H, który robi cuda na twarzy już po pierwszym użyciu.  

Dodatkowym kosmetykiem (tylko dla Ambasadorek) była w tym miesiącu Maska rozświetlająca marki Mincer Pharma, której byłam bardzo ciekawa. Znam i lubię serię z witaminą C, natomiast ten produkt jest dla mnie nowością. Użyłam kilka razy i jestem zachwycona działaniem! :)

Jak Wam się podoba lutowy Shiny? Ja już nie mogę się doczekać edycji marcowej!


Nowości w drogeriach Rossmann, na które warto zwrócić uwagę

Każdego miesiąca drogerie Rossmann wprowadzają do sprzedaży multum nowości, które kuszą nas ze wszystkich stron. Co jednak wrzucić do koszyka, jeśli produkt, który nas interesuje nie ma jeszcze żadnych opinii w internecie? Dziś postaram się Wam pomóc i przedstawić kosmetyki, które przetestowałam i z czystym sumieniem mogę polecić :)
 

Nie jest tego dużo, ale mam nadzieję, że każda z Was znajdzie tu coś dla siebie :) Kosmetyki starałam się podzielić tematycznie i choć wiem, że nie do końca mi się to udało, wierzę, że post będzie czytelny i przejrzysty. Zapraszam do lektury!



Zacznijmy od twarzy. Na pierwszy ogień pójdzie nowa formuła korektora i podkładu Healthy Mix od Bourjois. Choć oba nie zyskały miana moich ulubieńców, to i tak uważam, że są naprawdę świetne, szczególnie dla cer suchych. Dają bardzo fajny efekt subtelnego rozświetlenia, kryją w stopniu średnim, ale najważniejsze jest to, że idealnie nawilżają skórę. Już przy nakładaniu czuć, że mamy do czynienia z podkładem odżywczym. Jedyne zastrzeżenia mam co do koloru - na pewno różnią się od poprzednich, więc przy zakupie najpierw skorzystajcie z testerów. 

Świetny okazał się BANANA Loose Powder marki Wibo. Jest idealnie żółty, drobniutko zmielony, miękki i jedwabisty. Wygładza cerę, matuje na długi czas i dobrze współgra z różnego rodzaju podkładami. Nadaje się do metody bakingu (i tak też go stosuję na co dzień), ale nałożony na całą twarz też wygląda dobrze. Edit: zapomniałam napisać, że pięknie pachnie bananami! <3

Jeśli chodzi o pielęgnację, ostatnio zachwyciło mnie działanie serum Bielenda Neuro Glicol + Vit. C. Jest przeznaczone do cery tłustej, mieszanej, z rozszerzonymi porami, przebarwieniami i objawami utraty jędrności. Nałożone na noc wygładza, zmniejsza widoczność porów i pomaga w pozbyciu się niespodzianek. Mimo, że to produkt z kwasami, nie powoduje dużego łuszczenia się skóry i nie przesusza. Śmiem rzec, że jest nawet lepszy od toniku z Norel, który bardzo lubiłam zeszłej zimy. Gdy już jesteśmy przy Bielendzie, polecam spróbować Olejku Różanego zamkniętego w małym słoiczku z pipetą :) Odżywia skórę, widocznie nawilża i wygładza. Doceniłam jego działanie szczególnie podczas mrozów - nie zapchał i nie powodował szybszego przetłuszczania się cery. Najlepszy produkt (jeśli chodzi o skład) z całej różanej serii tej marki. 
  

Narażone na mróz dłonie stały się szorstkie i przesuszone. Wtedy ulgę przyniósł mi krem Smooth Care od NIVEA. Jest gęsty i treściwy, ale szybko się wchłania i nie zostawia tłustej warstwy. Rzeczywiście, widocznie wygładza i nawilża skórę dłoni, a przy tym bardzo ładnie i nienachalnie pachnie ;)

Postanowiłam również wspomnieć Wam o wszechobecnych maseczkach do twarzy L'Oreal. Najbardziej lubię czarną i zieloną, bo mocno oczyszczają skórę, ale nie przesuszają jej i nie powodują uczucia ściągnięcia. Maski w słoiku to świetne rozwiązanie - na pewno wystarczą na więcej użyć, niż sugeruje producent, a nie musimy się babrać z saszetkami :) Są to maseczki zastygające, bo mają w składach glinki, więc mogą trochę ubrudzić umywalkę przy zmywaniu (szczególnie czarna :P). Ich świetne działanie zrekompensuje Wam jednak tę niewielką wadę. Często można dorwać je w promocji, co z pewnością wychodzi korzystniej, niż kupowanie masek w saszetkach.   



Czas na nowości włosowe :) Świetne dla moich włosów okazały się Esencja i Eliksir Czarna Orchidea WS Academy, sygnowane nazwiskami dwóch fryzjerskich gwiazd, znanych z programu "Ostre cięcie" :) Nie byłabym sobą, gdybym na początku nie wspomniała o zapachu - zarówno szampon, jak i maska przypominają mi mój ulubiony Angel od Thierry'ego Muglera, a musicie wiedzieć, że zapach dłuuuugo utrzymuje się na włosach! Szampon jest delikatny, ale dobrze oczyszcza włosy i nie przesusza ich, a nawet powiedziałabym, że nawilża i wygładza. W połączeniu z maską (którą można nakładać zarówno na 10 minut, jak i bez spłukiwania, w formie balsamu) dają naprawdę świetny efekt. Włosy są gładkie, miękkie i błyszczące, jak po wyjściu z salonu.

Dopełnieniem tych dwóch produktów okazał się Fluid termoochronny Franck Provost. Jego niewielka ilość sprawia, że włosy stają się elastyczne, miękkie, gładkie, a końcówki cudem przestały się puszyć, nawet po kontakcie z szalikiem i czapką. Nie należy do najtańszych, ale tuba o pojemności 150 ml wystarczy spokojnie na kilka miesięcy regularnego używania. Włosy nie niszczą się po użyciu suszarki i prostownicy, przestały się kruszyć i wyglądają zdrowiej - zdecydowanie polecam!
        

Płyn micelarny L'Oreal do cery normalnej i mieszanej zdetronizował mojego ulubionego Garniera z olejkiem. Ogromna butla wystarczy mi chyba na rok, a płyn mimo tego, że jest delikatny, świetnie radzi sobie z usuwaniem zarówno makijażu twarzy, jak i oczu. Nie powoduje szczypania i podrażnień, nie przesusza skóry i nie jest tłusty. Nadaje się również do odświeżania twarzy w ciągu dnia, zamiast toniku. Spróbuję jeszcze wersji do cery suchej i wrażliwej :)

Nawilżający balsam do ciała w sprayu DERMISS to coś dla takich leni jak ja, które nie lubią się balsamować zimą. Atomizer rozprowadza na skórze delikatną piankę, która nie dość, że błyskawicznie się wchłania, to widocznie nawilża skórę i nie zostawia lepkiego filmu. Sam sposób aplikacji balsamu jest mega higieniczny i wygodny, a przede wszystkim szybki - od razu po kąpieli możemy się ubrać i wskoczyć do łóżka :)

Musiałam też wspomnieć o nowym Antybakteryjnym mydle CAREX (tutaj wersja nawilżająca), które okazało się idealne do mycia Beauty Blendera i pędzli. Jest lepsze niż olejek z Isany, a nawet oryginalne mydełko BB. Usuwa nawet ciężkie, mocno kryjące kosmetyki, a mycie pędzli trwa 3 razy krócej, niż normalnie. No i jest antybakteryjne, więc nie martwię się o higienę podczas makijażu.
 

Na koniec coś, co zimą gości w mojej pielęgnacji twarzy bardzo często, czyli maseczki. Ostatnio polubiłam multimasking, czyli nakładanie dwóch rodzajów masek na poszczególne partie twarzy - tutaj świetnie sprawdziły się produkty marki AA i MultiBiomask (te drugie przepięknie pachną). Jeśli jednak miałam więcej czasu, pozwalałam sobie na 3-etapowy program normalizujący od Dermiki, składający się z korundowego peelingu, esencji odżywczej i maski algowej. Po takim zabiegu skóra jest mięciutka, gładka i nawilżona, a pory mniej widoczne. Myślę, że przy regularnym stosowaniu efekty byłyby jeszcze lepsze. 

Następny post z tej serii pojawi się zapewne za parę miesięcy, kiedy znów nazbieram wystarczającą ilość kosmetyków godnych polecenia :) Które z nowości wpadły Wam w oko? A może testowałyście już któreś z nich?



ShinyBox styczeń 2017: Party Time

Wiem, że ostatnio pojawiam się na blogu baaaaardzo rzadko, ale obiecuję poprawę! Postaram się tak zorganizować swój czas wolny (którego mam deficyt) tak, żeby znaleźć chociaż chwilę dla Was :) Miło mi, że tak wiele z Was nadal się do mnie odzywa i upomina o nowy post - tym razem nie zawiodę :D

Dziś szybka, lekka, łatwa i przyjemna recenzja (a właściwie kilka minirecenzji) styczniowego pudełka ShinyBox Party Time.


Pudełko jakiś czas temu zmieniło swoją formę - nie składa się z dwóch części (czyli kartonu i wieczka), a jest otwierane od góry. Mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi :) Sam materiał, z jakiego jest wykonany box też się zmienił. Uważam, że teraz pudełka są trochę bardziej trwałe i odporne na wojaże z pracownikami Poczty Polskiej. W każdym razie, po raz pierwszy od dłuższego czasu karton dotarł do mnie nieuszkodzony i bez żadnych zagnieceń. 

Styczniowy ShinyBox to zestaw kosmetyków niezbędnych w karnawale, a więc, jak się domyślacie - kolorówka. Mimo, że w takich pudełkach zawsze znajduje się "mix kolorów", to odcienie kosmetyków, jakie mi się trafiły, w 100% mi odpowiadają :) Oprócz produktów do makijażu, w boxie umieszczono świetny krem pod oczy, miniaturę masła do rąk i stóp, a także pastę do zębów BlanX, którą znam i bardzo lubię. Zapraszam do obejrzenia każdego produktu z bliska:
  
FABERLIC, Cień do powiek w kredce, 22,50 zł/szt.
Kosmetyk, który idealnie sprawdzi się w charakterze eyelinera lub cienia, jeżeli postanowisz rozetrzeć go na powiekach. Posiada jedwabistą konsystencję, bardzo łatwą w aplikacji. Kredka nie wymaga ostrzenia. Nie rozmazuje się oraz nie roluje na powiekach w ciągu dnia. Doskonały efekt na zabawę karnawałową, który utrzyma się przez całą imprezę. Mix kolorów.

Podobne cienie marki Etre Belle znalazły się w jednym z archiwalnych boxów. Ten jest rzeczywiście mega miękki i jedwabisty, dzięki czemu świetnie rozprowadza się na powiece. Można nim łatwo i szybko wykonać makijaż dzienny, jak i wieczorowy, który utrzyma się bez problemu cały dzień.

BELL, Modelujący żel do brwi, 9,99 zł/9 g
Wypełniająca mascara do brwi w żelu optycznie wypełnia ubytki - dzięki niej brwi przez cały dzień są podkreślone, a przy tym wyglądają naturalnie i lekko. Wyprofilowana szczoteczka sprawia, że aplikacja jest łatwa i precyzyjna. Mix kolorów.

Trafił mi się świetny, chłodny, szarobrązowy odcień, który wygląda naturalnie i współgra z moją jasną karnacją. Rzeczywiście, trzyma brwi w ryzach cały dzień, nie rozmazuje się i nie kruszy. Jestem na tak :)
JOKO MAKE UP, Emulsja rozświetlająca Glow Primer, 9,90 zł/25 ml
Multifunkcyjny rozświetlacz do twarzy i ciała zawiera drobinki odbijające światło, które nadają skórze jedwabisty połysk i zachwycającą promienność. Możesz stosować go punktowo na kości policzkowe, dekolt, pod łuk brwiowy lub połączyć z podkładem. Na 100% olśnisz wszystkich wyjątkowym blaskiem! Mix kolorów.

Jeszcze szukam sposobu na ten produkt i cały czas z nim eksperymentuję, ale daje efekt idealnej tafli, bez chamskiego brokatu. Odcień jest najmodniejszy w tym sezonie, bo jak na moje oko to takie różowe złoto ;) Nie mam odwagi nałożyć go na całą twarz, ale punktowo wygląda bardzo ładnie.    

L'ORIENT, Krem pod oczy, 64 zł/15 ml
Zawiera unikalną kompozycję minerałów z Morza Martwego, witamin, protein i naturalnych ekstraktów roślinnych. Stosowany regularnie spłyca zmarszczki, usuwa opuchliznę i cienie pod oczami. Pozostawia okolice oczu promienne, pełne naturalnego blasku. Idealny do codziennej pielęgnacji na noc i na dzień dla każdego rodzaju cery.

Mój faworyt :) Świetny, lekki, dobrze nawilżający krem pod oczy, który ma niezły skład i rzeczywiście działa na opuchliznę i cienie! Jak do tej pory to najlepszy krem pod oczy, jaki miałam.


FARMONA, Zimowy krem do twarzy -20 Protect, 11,50 zł/75 ml
Odbudowuje ochronny płaszcz hydrolipidowy, zabezpiecza przed odmrożeniem oraz szkodliwym działaniem promieniowania słonecznego. Odżywia, regeneruje i delikatnie natłuszcza. Likwiduje nieprzyjemne uczucie spierzchnięcia i suchości, pozostawia skórę miękką i gładką.

Krem znalazł już swojego nowego właściciela i z tego, co mi wiadomo, bardzo dobrze mu służy :) Jeśli ktoś nie ma problemów z cerą i pracuje na mrozie, zdecydowanie polecam.

GLISS KUR, Fiber Therapy Regeneracja w olejku, 18,99 zł/100 ml
Eliksir w olejku, stworzony do włosów przeciążonych przez zabiegi koloryzacyjne i stylizacyjne. Zapewnia podwójny efekt dzięki dwufazowej formule: upiększający olejek dodaje blasku i miękkości, a regenerująca formuła ze spajającym włókna włosa OMEGAPLEX odbudowuje włos od środka przez naprawę jego zniszczonych włókien. Nie wymaga spłukiwania.

Nie przepadam za dwufazowymi odżywkami z Gliss Kura, ale ten eliksir jest całkiem fajny :) Ułatwia rozczesywanie, wygładza i zmiękcza włosy. Na pewno nie spaja rozdwojonych końcówek, ale jako serum po myciu sprawdza się nieźle. 


BLANX MED, Pasta do zębów anty-osad, 22,90 zł/75 ml
Nowatorska pasta wybielająca, usuwająca ze szkliwa szczególnie trudne do usunięcia osady spowodowane spożyciem kawy, tytoniu, czerwonego wina, coli oraz chroni przed osadzaniem się płytki bakteryjnej. Zawiera naturalne wyciągi z porostu islandzkiego oraz mikroproszek z bambusa.

CUCCIO NATURALE - prezent, Masło do rąk i stóp Milk&Honey
Mieszanka masła do rąk i stóp. Nietłusty, intensywnie nawilżający pozostawia jedwabiście gładką skórę. Ekstrakt naturalny miodu to substancja utrzymująca wilgotność, nawilża i dodaje ważnych składników odżywczych. kojący zapach Milk & Honey wprowadza w dobry nastrój.

Bardzo fajnie nawilża przesuszone skórki i przynosi ukojenie spierzchniętej skórze dłoni. Nie wiem, czy kupię pełnowartościowe opakowanie, ale to godny polecenia kosmetyk o pięknym zapachu, który sprawdzi się szczególnie teraz, podczas mrozów.


NEICHA, Luksusowe rzęsy lub kępki, 16,90 zł/komplet + klej do rzęs White 14,90 zł/5 g
Wysokiej klasy, ręcznie wykonane rzęsy wielokrotnego użytku, nadają każdemu makijażowi zalotny, lecz naturalny wygląd. Bardzo proste w aplikacji, idealne na każdą okazję, gwarantują efekt zniewalającego spojrzenia.

Na koniec wisienka na torcie - piękne, naturalnie wyglądające rzęsy Neicha, które są popularne wśród blogerek. Na co dzień nie noszę takich wynalazków, ale na imprezę będą jak znalazł :) Są naprawdę miękkie i elastyczne, więc bez problemu można je przykleić.

Jak Wam się podoba zawartość styczniowego ShinyBoxa?


ShinyBox listopad 2016: Dobra Partia

Listopadowe pudłko ShinyBox to efekt współpracy ekipy Shiny z Pewex.pl. W zeszłym roku pudełko Pewexu było mega udane, a jak jest teraz? Oprócz tego, że sklep obdarował mnie świetnym upominkiem w postaci T-shirtu, to produkty, jakie znalazłam w boxie są naprawdę warte uwagi(przynajmniej w większości). 



W pudełku znalazły się produkty głównie do makijażu, ale jest też coś do pielęgnacji,a także "czasoumilacz" w postaci herbaty :) Najbardziej jestem zadowolona z masła Delawell, lakieru Molon w pięknym, holograficznym odcieniu, a także z gąbki Bloterazzi, która była niestety prezentem dla wybrańców. Mydło - wiadomo, zawsze się przyda, ale błyszczyk i puder znajdą innych właścicieli. Odcienie zupełnie mi nie odpowiadają :(

Przyjrzymy się bliżej całej zawartości:

DELAWELL, Słodkie masło do ciała Sweet&Natural, 34,99 zł/200 ml

Innowacyjne połączenie naturalnych cukrów roślinnych, ekstraktu z mango, witaminy E, masła kakaowego oraz starannie dobranych bio olei (makadamia, migdałowy, jojoba, arganowy, z baobabu) intensywnie nawilży. odżywi i zregeneruje Twoją skórę. Po zastosowaniu masełko ładnie się wchłania i pozostawia na Twojej skórze delikatny film. W zestawie znajduje się mix zapachów.

CONSTANCE CAROLL, Puder prasowany Compact Refill, 10,35 zł/12 g

Drobnoziarnisty puder wzbogacony proteinami jedwabiu, witaminą E oraz olejkiem jojoba. Zawarte w nim filtry UVA i UVB chronią przed szkodliwym działaniem promieni słonecznych. Odżywia, nawilża, a zarazem matuje skórę, doskonale wykańczając makijaż. Był jednym z pierwszych kosmetyków kolorowych sprzedawanych w Pewexie.

ELFA PHARM, Mydło do twarzy i ciała Vis Plantis, 3,99 zł/70 g

Mydło Vis Plantis, wzbogacone substancją aktywną i olejem z oliwek, delikatnie i skutecznie oczyszcza skórę. Jego działanie pomaga w prawidłowej pielęgnacji skóry, także tej z problemami. W zestawie znajduje się zamiennie mydło lanolinowe lub biszofitowe.

 QBOX, Herbata smakowa, 20 zł/100 g

"Idealny poranek" czyli czarna herbata, bergamotka, kwiaty bławatka. Dystyngowany brytyjski Earl Grey z dodatkiem błękitnych kwiatów bławatka. Kwiat ten zawiera antocyjanidyny, flawonoidy, sole mineralne (w tym dużo manganu), a także działa przeciwzapalnie oraz zbawiennie na krążenie.

MOLLON PRO, Utwardzający lakier do paznokci, 18 zł/15 ml

Formuła wzbogacona o utwardzacz, który przedłuża trwałość lakieru do 7 dni. Wysoka jakość komponentów zapewnia idealną konsystencję lakieru. Wyrafinowaną, klasyczną gamę kolorów uzupełnia kolekcja jesienna, która znajduje się w tej edycji ShinyBox.

DELIA, Błyszczyk do ust Glamour Liquid Color, 6,44 zł/szt.

Błyszczyk o lekkiej konsystencji, łatwo i przyjemnie rozprowadza się na ustach. Zapewnia piękny, zmysłowy i trwały kolor. Dodatkowo nawilża je i podkreśla ich kształt.

STENDERS, Żurawinowy żel pod prysznic, 9,90 zł/50 ml

Łagodny żel pod prysznic o działaniu silnie nawilżającym. Pozostawia skórę jedwabiście gładką. Stworzony został z myślą o skórze wrażliwej, zawiera tylko naturalne składniki oczyszczające, które dodatkowo wygładzają i odżywiają skórę. Zapach żurawiny działa relaksująco.

BEAUTYBLENDER, Gąbka Bloterazzi, 75 zł/szt.(prezent - szczęśliwe pudełko)

Gąbka w kształcie łezki pochłaniająca nadmiar sebum. Wykonana z tworzywa, które przyniosło sławę całej gamie produktów marki Beautyblender. Dzięki jej specjalnej strukturze odświeża wygląd makijażu, lecz nie ściera go z twarzy jak zwykłe bibułki matujące. Jej kształt ułatwia stosowanie na całej powierzchni twarzy.


Jako Ambasadorka ShinyBox dostałam również prezent od marki Bell - zestaw nowości, które dopiero pojawiają się na rynku. Baza pod cienie i tusz do brwi są cudowne! Polecam bliżej przyjrzeć się szafie tej marki podczas wizyty w Rossmannie :)



Krople do oczu ISOMAR - sposób na zmęczone oczy

Świeże, zalotne, szczere spojrzenie może sprawić, że po spotkaniu się wzrokiem, drugą osobę trafi grom z jasnego nieba i nagle poczuje motyle w brzuchu. Dbamy o swoje włosy, paznokcie - wszak są atrybutami kobiecości. Na co dzień robimy makijaż, wymyślne fruzury, męczymy się nad starannym manicure. A czy pamiętamy o pielęgnacji oczu? 



Przyznam szczerze, że dla mnie był to obcy temat, dopóki nie zaczęłam pracy w klimatyzowanym pomieszczeniu i sztucznym, białym, mocnym oświetleniu. Długie godziny wystawiania oczu na szkodliwe czynniki jednak męczą wzrok, powodują dyskomfort, suchość oka i łzawienie. Niestety, mnie bardzo często to spotykało, więc dopiero wtedy zaczęłam sięgać po krople do oczu. Owszem, niektóre przynosiły ulgę, ale niektóre wręcz pogłębiały objawy. 

Wszystko się zmieniło, gdy odkryłam ISOMAR. Głównym składnikiem ich produktów jest woda morska, która ma taki sam skład, jak łzy. Wiadomo, łzy pełnią funkcję ochronną oka, toteż byłam prawie pewna, że polubię "morskie" krople. 

     
Podstawowa wersji kropli ISOMAR ma w składzie (oprócz wody morskiej) wyciąg z nagietka, kocanki, świetlika, chabra bławatka, a także kwas hialuronowy.  Takie skupisko naturalnych składników musi przynieść ukojenie, nawet dla najbardziej wymagających oczu. Krople dla suchych oczu zostały natomiast wzbogacone o kompleks Isoeye Plus, który nawilża i chroni komórki nabłonka rogówki przed uszkodzeniami. Przynoszą natychmiastową ulgę w przypadku zaczerwienienia, pieczenia i świądu, spowodowanych długim wystawianiem oczu na wiatr, smog, dym, klimatyzowane pomieszczenia oraz ekrany komputerów. Rzecz przydatna szczególnie dla nas, blogerek. 
     
Moimi ulubieńcami stały się jednak dwa inne produkty. Pierwszym z nich jest Kąpiel dla oka, zamknięta w dużej butelce, z dołączoną do niej "wanienką". Ten plastikowy pojemniczek należy wypełnić do połowy płynem, następnie przyłożyć do oka, docisnąć lekko i płukać dokładnie całą gałkę oczną, włącznie z jej okolicami. Przynosi ulgę nie tylko samemu oku, ale także świetnie radzi sobie z opuchlizną, sińcami i workami pod oczami. Jak dla mnie - totalny hit, chociaż ciężko było mi się przemóc do jego używania :)

Bardzo praktyczne i przydatne okazały się również krople do oczu w ampułkach. Często bywało tak, że otwierałam buteleczkę, zapominałam o niej, a za chwilę trzeba było już ją wyrzucić, bo wszystkie krople są zdatne do użytku tylko przez 30 dni od otwarcia. Tutaj nie mam tego problemu. Wrzucam ampułkę do torebki, a jej zawartość wystarcza na dwa użycia (ampułkę można ponownie zamknąć). Wyrzucam i biorę nową. Lekko, łatwo i przyjemnie. 

Produkty do oczu ISOMAR na bazie naturalnej wody morskiej znacznie poprawiły mój komfort widzenia. Oczy nie szczypią, nie łzawią i nie są zaczerwienione tak, jak wcześniej. Myślę, że zostaną ze mną na dłużej, a Wam polecam spróbować!

Cała oferta dostępna na stronie producenta <KLIK>. Zaglądajcie również do SuperPharm :)


Nowości od Lovely: K' Lips, nowe odcienie Extra Lasting, Paleta Nobody's perfect but ME

Całą blogosferę obiegły już zestawy do makijażu ust K'Lips, które, choć wzbudziły ogromne kontrowersje ze względu na uderzające podobieństwo do pomadek znanej marki, zbierają same dobre opinie. Dziś, oprócz trzech (moim zdaniem) najładniejszych kolorów K'Lips, chcę Wam pokazać dwie inne nowości również warte uwagi. 




Choć wszędzie pełno o palecie rozświetlaczy od Wibo, to ja jednak skusiłam się na paletę Lovely Nobody's Perfect But ME. Dlaczego? A no dlatego, że jest w niej róż, a ja róże ostatnio kocham. I jest jeszcze jeden powód - paleta jest mocno inspirowana produktem The Balm, w którym znajdują się również trzy rozświetlacze, czyli słynne siostry Mary-Lou. Odcienie są mocno zbliżone, za to opakowanie typowe dla Lovely - słodkie i cukierkowe, bynajmniej nie skopiowane z oryginału :)


Pudry są trzy: złoty, różowy i czekoladowy, który z czekoladą ma mało wspólnego. Złoty daje idealną taflę, jest mega napigmentowany i raczej w szampańskim, niż złotym odcieniu. Chłodny, jasny, bardzo podobny do Mary-Lou Manizer, czy też do rozświetlacza Diamond Illuminator od Wibo. Nadaje się do strobingu, ale też do rozświetlenia kącika oka, czy łuku brwiowego. Nie ma w nim chamskiego brokatu, nie migruje po twarzy i długo się utrzymuje. 

Środkowy puder to róż połączony z brzoskwinią, nieco mniej błyszczący, ale nadal dobrze napigmentowany i łatwy w rozprowadzaniu. Na policzkach wygląda świeżo i naturalnie, więc nada się do codziennego, delikatnego makijażu. Sam odcień jest bardzo neutralny, będzie pasował zarówno blondynkom, jak i brunetkom.


Najmniej udanym odcieniem jest tutaj ta nieszczęsna czekoladka, która przypomina raczej stare złoto połączone z miedzią i na twarz raczej się nie nada. Jest za jasny i za żółty, żeby nałożyć go na policzki. Jako cień do powiek sprawdza się świetnie i na powiekach wygląda nieziemsko, ale zamiast niego wolałabym tu jakiś brązowy, ciepły odcień rozświetlacza (taki jak Betty-Lou).


Czas na pomadki Extra Lasting, które na rynku są już od dawna, ale w drogeriach Rossmann pojawiły się ich nowe odcienie: 4,5 i 6. Wszystkie utrzymane w chłodnej, szarawej tonacji, więc to właśnie to, co jest teraz modne. Ja zdecydowałam się tylko na czwórkę, więc reszty kolorów Wam nie pokażę, ale porównałam ją z najbardziej, jak do tej pory, chodliwym odcieniem, czyli 01. Do tej pory jedynka wydawała mi się neutralna i zgaszona, ale dopiero na zdjęciu zauważyłam, jak bardzo te dwa odcienie się od siebie różnią.


Pomadki, mimo tego, że matowe, noszą się bardzo dobrze, nie kruszą się i nie wysuszają tak tragicznie warg. Na początku trochę się kleją, ale po całkowitym zaschnięciu praktycznie ich nie czuć. Utrzymują się ładnych kilka godzin, więc jak za taką cenę, naprawdę warto spróbować, tym bardziej, że zbierają same pozytywne opinie.

O K' Lips nie będę się rozwodzić, bo pełną recenzję napisałam już tutaj <KLIK>. 


Napiszę tylko parę słów o odcieniach. Milky Brown to mój ulubieniec, choć, gdy zobaczyłam go w drogerii, przysięgłam sobie, że nigdy go nie kupię. Bałam się, że nie będzie mi pasował, że będę wyglądać jak trup. Nic bardziej mylnego - na ustach ten kolor wygląda zupełnie inaczej. Jest chłodny i głęboki, nie taki bezpłciowy i żółty :) 

Mam jednak mały problem z Pink Poison i Lovely Lips, bo chociaż opakowania sugerują dwa zupełnie inne odcienie, to w rzeczywistości... praktycznie nie widzę różnicy pomiędzy nimi. Ten pierwszy ma tylko delikatnie jaśniejszą konturówkę i jest delikatnie chłodniejszy. Na ustach wyglądają prawie tak samo, dlatego żałuję, że skusiłam się na oba. 


Jak Wam się podobają nowości Lovely? Co chętnie przetestowałybyście na sobie?


AddThis