Wiedziałam, że jak wyjadę na wakacje, trafię na niemiłosierne upały. A że moja skóra dłuuugo musi być wystawiona na słońce, żeby nabrać brązowego koloru, postanowiłam zainwestować w przyspieszacz opalania. Wcześniej używałam DAXa i sprawdzał się w miarę dobrze, ale szukałam czegoś lepszego i tańszego. Zobaczyłam na blogu którejś z Was to właśnie cudeńko, które pokochałam od pierwszego użycia i kupię pewnie kolejne opakowanie, na zimę, gdyby zachciało mi się iść do solarium.
Zwróciło moją uwagę proste, typowe dla Ziaji opakowanie, bez żadnych obrazków. Wszystko napisane prosto. Tak, że konsument od razu wie, do czego produkt służy. Z tyłu dokładnie opisane jest działanie przyspieszacza, jaki wpływ na skórę mają poszczególne składniki, jak mamy go używać. Ma wygodną formę sprayu, co ułatwia aplikację na plaży. Pod korek dostało mi się trochę piasku i się porysowało, ale na szczęście nic nie pękło i się nie wylało. W najbardziej upalne dni, zanim popsikałam się masłem kakaowym, nasmarowałam się balsamem z filtrem SPF 6 i to w zupełności ochroniło mnie przed poparzeniem słonecznym.
Jak widać na zdjęciu powyżej, moja skóra nabrała zdrowego koloru opalenizny, co mnie zaskoczyło, bo zawsze opalałam się najpierw na czerwono, a tu proszę, od razu czekoladka :) Olejek pięknie pachnie, właśnie wspomnianą wcześniej czekoladą, ale niestety kleiły się do mnie muchy i pszczoły przez ten słodki zapach. Nie zraziło mnie to wcale i nacierałam się nim nawet, gdy nie wychodziłam na słońce. Rzeczywiście poprawia koloryt skóry, działa trochę jak samoopalacz, ale przynajmniej nie śmierdzi. W składzie ma olej mineralny, który może być szkodliwy dla skóry, ale nie zwracam na to uwagi, bo nie używam go na codzień, a tylko przy opalaniu. Kosztował śmiesznie mało - niecałe 10 zł za 100 ml. Nie lubię się powtarzać, ale tym razem to zrobię. Na pewno kupię go po raz kolejny! _____________________________________________________
A teraz coś z zupełnie innej beczki. W ramach rekompensaty za to, że zostawiłam mojego pupilka na długi tydzień, dostał od firmy Higio żwirek bentonitowy. Napiszę o nim kilka słów, gdy mój kot się zainteresuje załatwianiem do tego żwirku, bo jak na razie woli bawić się moim telefonem niż testować produkt :P
czytałam niedawno posta o tym sprayu i chyba będę musiała go zakupić :P
OdpowiedzUsuńmój kot też testuje te żwirki i bardzo wolno mu to idzie. ten żwirek przepięknie pachnie,a tego sprayu nie miałam ale chyba sie nad nim zastanowie:)
OdpowiedzUsuńTeż mam ten spray i nie narzekam ; D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i obserwuję ; )
A ja takich sprayów nie używam ;)
OdpowiedzUsuńPiękny kotek :) Równiez uwielbiam ten spray, dzięki niemu wreszcie nie opalam się na czerwono :)
OdpowiedzUsuńOberwuję :)
Mam go ale średnio lubię :)
OdpowiedzUsuń