Testowałam już wiele maskar, zarówno drogich, jak i tanich. Najdroższa kosztowała 60 zł i na niej najbardziej się zawiodłam, być może właśnie przez cenę spodziewałam się cudów, a był to zwykły tusz, który po prostu malował rzęsy i nie robił z nimi nic specjalnego. Do tej pory szukałam taniego kosmetyku, który spełni moje oczekiwania.
Jakiś czas temu znalazłam na stoisku z kosmetykami Eveline dwie maskary, które przyciągnęły mój wzrok przede wszystkim opakowaniem. Nie spodziewałam się, że zostaną ze mną na dłużej... a jednak :)
Są to dwie maskary z serii Volumix Fiberlast. Srebrny, mający za zadanie wydłużyć i podkręcić rzęsy, oraz złoty - pogrubiający i unoszący.
Za oba tusze zapłaciłam około 26 zł. Niedużo, prawda?
Szczoteczki prezentują się tak:
Poniżej efekt, jaki dają tusze 'solo', ale najpierw po krótce opiszę każdy z nich.
Srebrny ładnie rozdziela i nieznacznie wydłuża rzęsy, ale nie podkręca ich, tak jak to obiecuje producent, no i o 50% dłuższych rzęsach również nie ma mowy. Szczoteczką łatwo pobrudzić sobie powiekę, ale trzeba się z nią oswoić i wszystko powinno pójść zgodnie z planem :)
Złoty natomiast pogrubia i delikatnie unosi rzęsy (na pewno nie o 45 stopni). Tutaj szczoteczka nie sprawia problemów, rozdziela rzęsy, łatwo nią pomalować te najmniejsze rzęski w kącikach oczu, jak i te dolne. Obie maskary są trwałe, nie kruszą się w ciągu dnia, nie osypują, nie uczulają, nie tworzą efektu "owadzich nóżek" i nie wysychają w opakowaniu. Czasem szczoteczki lubią nabrać za dużo tuszu, ale dla mnie nie jest to większy problem. Nadmiar zawsze można wytrzeć w chusteczkę :)
Na zdjęciu powyżej, górne rzęsy mam pomalowane srebrną (lewa strona) i złotą maskarą (prawa). Złota wygląda bardziej efektownie, ale na codzień, gdy makijaż ma wyglądać naturalnie, częściej używam srebrnej.
Nic jednak nie przebije tego, co one potrafią w duecie...
Za 26 zł mam dwa tusze, dzięki którym rzęsy mam pogrubione, wydłużone, podkręcone i (prawie) idealnie rozdzielone - takie, jakie chcę mieć na większe wyjścia, albo na imprezę. Zazwyczaj nakładam najpierw warstwę srebrnego, czekam chwilę, aż podeschnie i poprawiam złotym. Jak Wam się podoba efekt? Dla mnie bomba, niczego więcej nie potrzebuję :) A opakowania są bardzo eleganckie, rzekłabym nawet, że ozdobne, co dla mnie też jest plusem, bo uwielbiam świecidełka i nawet, gdyby były bublami, zostawiłabym je sobie i postawiła na półce :D
Macie jakieś swoje ulubione tusze?
Używacie jednej, czy kombinujecie, jak ja?
Mam srebrny tusz i bardzo go lubie :) złotego nie miałam okazji wypróbować.
OdpowiedzUsuńNooo! Świetny efekt!
OdpowiedzUsuńU mnie idealnie sprawuje się ostatnio tusz z Golden Rose - jest świetny!
Efekt niemalże idealny :)
OdpowiedzUsuńJa natomiast lubię takiego różowego grubaska z Bell. Tani i równie fektowny.
ja za każdym razem kupuję inny, nie potrafię znaleźć tego jedynego...często trafiam na buble
OdpowiedzUsuńŚwietny efekt na rzęsach i do tego cena na plus ;-) Miałam kiedyś tusz z Eveline ale się chyba jakoś nie polubiliśmy :(
OdpowiedzUsuńrazem wyglądają obłędnie! a ja cały czas poszukuję tego najlepszego...;]
OdpowiedzUsuńŁadny efekt na rzęsach,ja używam maskar Chanel i się nie zawiodłam:) choc inne marki także lądują w mojej kosmetyczce:)
OdpowiedzUsuńLubię próbować takie tanie tusze, na pewno i na nie kiedyś przyjdzie pora :) Widać, że ten złoty dał większe pogrubienie. A jeśli skleja rzęsy za bardzo, to polecam Ci taki metalowy grzebyczek z Inglota. Wtedy beędziesz miałą zestaw idealny! :)
OdpowiedzUsuń