MUA Undressed - paletka cieni

Pod moim poprzednim postem z zakupami, dużym zainteresowaniem cieszyła się paletka MUA Undressed, którą zamówiłam 2 dni temu. Światło jest okropne, bo od rana pada deszcz, ale pokazuję :)


Za paletkę zapłaciłam 24,90 w drogerii Cocolita. I nie, nie jest to post sponsorowany, po prostu lubię robić tam zakupy :) Wybrałam sobie przesyłkę paczkomatem i już na drugi dzień rano MUA Undressed była u mnie.


Kolory cieni są uniwersalne - można z nich zrobić makijaż dzienny, jak i wieczorowy. Są cienie matowe, są z drobinkami, są też perłowe. Każda z nas znajdzie coś dla siebie.


Pigmentacja jest bardzo dobra, jak na paletkę za tak niską cenę. Na pewno kolory nie są tak intensywne jak w Naked z Urban Decay, której Undressed jest wierną kopią, ale śmiało można wykonać nimi podobne, jak nie takie same makijaże oka ;)


Teraz tylko pozostaje problem.. Jak mam łączyć cienie?
Macie jakieś pomysły? Piszcie śmiało w komentarzach, wypróbuję z pewnością! :)

P.S.
Jeszcze tylko do jutra możecie zgłaszać się do mojego konkursu:


A już dziś wieczorem wystartuje kolejny konkurs, tym razem nagrodę zdobędą aż 3 osoby :)


Co nowego w mojej kosmetyczce, czyli.. ZAKUPY! :)

No dobra, przyznam się, poszłam do Rossmanna... Ale nie tylko! Odwiedziłam też Naturę, Biedronkę i przeskanowałam całe allegro.
W każdym razie obok promocji -40% nie da się przejść obojętnie, tym bardziej, jeśli potrzebujemy akurat kolorówki, a wszystkie sklepy kuszą niemałymi rabatami.


Na podkład Revlona czaiłam się od dawna. Poszłam do Rossa, a tam testerów brak. Więc wzięłam w ciemno. No i trafiłam w odcień idealnie :) Puder Creme Puff jest z Biedronki - tam też zostały resztki, oczywiście wszystko otwarte i zmacane. W Naturze kupiłam Catrice i Paese. No, ale po kolei:


PAESE, Róż do policzków z olejem arganowym, nr 48
CATRICE, Camouflage Cream, nr 030 Rosy Beige



Revlon, Colorstay, Podkład do cery mieszanej i tłustej, nr 220 Natural Beige
MaXfactor, Creme Puff, nr 05 Translucent



Lovely, Tusz do rzęs Pump Up
Maybelline, Color Whisper, nr 440 Orange Attitude


Lakiery do paznokci:

Eveline MiniMax, nr 811
Wibo WOW Sand Effect, nr 1



Farba do włosów Garnier Color Naturals, nr 7.40 Miedziany Blond
Odżywka wzmacniająca Garnier Goodbye Damage


To by było na tyle. Aaa nie, przepraszam :D
Zamówiłam sobie paletkę MUA Undressed, mam nadzieję, że będzie taka piękna, jak na zdjęciach. Oprócz tego do koszyka wpadł pędzel Hakuro H50S, teraz tylko czekam z niecierpliwością na przesyłkę :)

A jak z Waszymi zakupami?
Poszalałyście?


Wibo WOW Sand Effect - elegancki granat

Mój pierwszy lakier piaskowy od WIBO pokazywałam TUTAJ i byłam nim zachwycona. W oko wpadł mi jeszcze jeden kolor - granat. Piękny, głęboki, elegancki. Czy pokochałam go równie mocno, co jego czekoladowego kolegę?



Konsystencja jest trochę gęstsza, niż w przypadku numeru 2. Jedynka mimo tego bardzo dobrze się rozprowadza i nie robi smug, a do pełnego krycia potrzebowałam dwóch cienkich warstw.
Pędzelek jest klasyczny - długi, wąski. Dobrze mi się z nim pracuje, nie sprawiał żadnych problemów przy malowaniu :)


Zauważyłam też, że granat schnie trochę szybciej. Nie muszę już czekać pół godziny, żeby wrócić do codziennych czynności. 10-15 minut spokojnie wystarczy. A jak z trwałością? Tydzień bez odprysków, jedynie starte końcówki :)
No i przyznam się bez bicia, ten kolor dużo bardziej mi się podoba niż brąz, który kojarzył Wam się z kupą :D


W Rossmannie trwa obecnie promocja -40% na kosmetyki kolorowe, więc piaskowy lakier możecie kupić za jedyne 4,99zł. Przypominam również, że możecie go wygrać w moim Mikołajkowym rozdaniu, o tutaj:


Może Wam się poszczęści :)
Jeżeli nie chcecie brać udziału, czym prędzej biegnijcie do Rossa! Naprawdę warto :)


Mikołajkowe ROZDANIE

Dzień dobry wszystkim!
Dzisiaj zamieniam się w Świętego Mikołaja i rozdaję prezenty :) Przygotowałam dla Was rozdanie, w którym do wygrania kilka kosmetyków i... nie tylko :D Będzie trwać tydzień - tak, żeby nagroda dotarła do zwyciężczyni na Mikołajki.


Tutaj bannerek do pobrania:


Zasady rozdania zostawmy na sam koniec, a teraz zobaczcie, co może Wam przynieść Św. Mikołaj 6 grudnia. Wszystkie nagrody są nowe, nieotwierane, niemacane :) Szminka była użyta raz, w celu sprawdzenia koloru.


Krem pielęgnacyjny Zea Mays BingoSpa
Pomadka INGRID Professional Lip Color, nr 44


Wodoodporna maskara wydłużająco - pogrubiająca VIRTUAL Splash
Wypiekany cień do powiek VIRTUAL Lava, nr 308


Lakier do paznokci Mini Virtual, nr 23
Piaskowy lakier do paznokci WIBO Wow Sand Effect, nr 01


I oczywiście, jak to na Mikołajki, będzie coś słodkiego,...


... będą próbki, ...


... i będzie kupon rabatowy :)

Żeby wziąć udział w rozdaniu musisz:
- być publicznym obserwatorem bloga Kosmetyczne Sekrety
(punkt obowiązkowy, 1 los)
- w komentarzu pod tym postem dodać komentarz wg wzoru

Dodatkowo możesz:
- dodać banner rozdaniowy na bloga (+1 los)
- polubić Kosmetyczne Sekrety na Facebooku (+1 los)
- udotępnić informację o rozdaniu na fb (+1 los)

Wzór komentarza:
Obserwuję jako:
Lubię na fb jako:
Banner: Tak/Nie + link
Udostępniłam na fb: Tak/Nie + link
Mój e-mail:

Regulamin rozdania:
1. Organizatorem rozdania i fundatorem nagród jest autorka bloga Kosmetyczne Sekrety.
2. Rozdanie trwa od 24.11.2013r. do 01.12.2013r. do godziny 00:00. Po tej godzinie zgłoszenia nie będą uwzględniane.
3. Nagrodami w konkursie jest zestaw kosmetyków, słodyczy, oraz kupon rabatowy. Nagrody nie można wymienić na ekwiwalent pieniężny.
4. Konkurs wygrywa tylko jedna osoba. Aby wziąć udział w rozdaniu, należy być publicznym obserwatorem bloga Kosmetyczne Sekrety i dodać komentarz pod postem konkursowym.
5. Zwycięzca zostanie wyłoniony drogą losowania.
6. Wyniki konkursu zostaną ogłoszone 02.12.2013r., a nagroda wysłana do 3 dni po ogłoszeniu wyników.
7. Zwycięzca jest zobowiązany do podania drogą mailową swoich danych teleadresowych, w celu wysłania przesyłki. Wysyłka nagród tylko na terenie Polski.
8. Biorąc udział w rozdaniu, akceptujesz regulamin i wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych.
9. Do rozdania nie stosuje się przepisów ustawy z dnia 29 lipca 1992 r. o grach i zakładach wzajemnych.


Proszę uważnie czytać regulamin!

Czekam na Wasze zgłoszenia :)




Ulubieniec wśród płynów micelarnych - Dermedic Hydrain3 Hialuro

Płyn micelarny to bardzo ważny element codziennej pielęgnacji twarzy. Pozwala usunąć makijaż, oczyszcza cerę z zanieczyszczeń, odświeża. Ale jak znaleźć taki, który by spełnił wszelkie nasze oczekiwania? Jedne micele nie radzą sobie ze zmywaniem kosmetyków, drugie podrażniają, trzecie zostawiają tłusty film. Na szczęście ja długo nie szukałam. Bo Płyn micelarny Dermedic z serii HYDRAIN3 Hialuro stał się moim ulubieńcem od pierwszego użycia. Mogę się nawet pokusić o stwierdzenie, że jest lepszy od Biedronkowego hitu - micela BeBeauty. Dlaczego go tak polubiłam? Zapraszam do czytania :)


Zacznijmy od butelki o pojemności 200 ml. Plastikowa, przezroczysta, bardzo prosta, poręczna, z praktycznym otwieraniem "na klik", przez które wylatuje tyle kosmetyku, ile nam jest aktualnie potrzebne - nic nie rozlewa się na podłogę.

Sam płyn - jak to micel, konsystencja i wygląd jak woda. Tylko zapach trochę nie ten... Nie każdemu może przypaść do gustu, ze względu na to, że jest typowo apteczny, niezbyt przyjemny, ale można się do niego przyzwyczaić. Ja np. wyczuwam w nim ogórka :D Ale w tym przypadku wolałabym, żeby kosmetyk był bezzapachowy.


Przejdźmy jednak do właściwości. Substancje nawilżające, woda termalna ze źródeł Uniejowa (tak, tak! mój Uniejów!) i kwas hialuronowy w składzie sprawiają, że ten płyn micelarny jest naprawdę godny uwagi. Oczyszcza cerę, odświeża i nawilża, nie pozostawiając przy tym tłustego filmu na skórze. I teraz chyba najważniejsza dla mnie kwestia - nie szczypie w oczy! :) Mogę go sobie tam wlewać litrami (no dobra, przesadziłam...) i nic nie czuję, zero dyskomfortu. A jeśli chodzi o jego główne zadanie - świetnie radzi sobie z usuwaniem makijażu, nawet tego wodoodpornego.


A zresztą, co ja Wam będę pisać :) Porobiłam zdjęcia, więc same zobaczcie jak sobie radzi ze zmywaniem kolorówki. Na łapce mam (od lewej): Dermacol, wodoodporny tusz Oriflame Beauty, pomadka Make Up Store, kredka z Rimmela i cień z paletki do brwi CUICU. Kosmetyki bardzo trwałe, trudne do usunięcia :)


No to do dzieła!
Pierwsze przetarcie - maskara, kredka i trochę cienia zostało, reszta usunięta.


Drugie przetarcie - et voila! Wszystko usunięte, a łapka czysta, bo...


...wszystko zostało na waciku!



Płyn micelarny dostępny jest w aptekach i kosztuje ok. 15-20 zł, w zależości od oferty.
Zdecydowanie jest to najlepszy micel, jakiego dane mi było do tej pory używać i dopóki nie znajdę nic lepszego, będę do niego wracać :)

Próbowałyście?


FirmOOwki na lato.. i nie tylko :)

 Ten post pewnie Was nie zdziwi, bo FirmOO znają już wszyscy. Wiele blogerek dostało od nich swoje okulary, każda wybierała inny fason, kolor oprawek, jedne zamawiały korekcyjne, drugie przeciwsłoneczne. Ale opnie są podobne - okularów FirmOO nie da się nie lubić ;)


Ja swoje okulary korekcyjne od FirmOO zamówiłam sobie rok temu, dla przypomnienia wrzucam link:
http://kosmetyczne-sekrety.blogspot.com/2012/12/okulary-od-firmoo.html

Noszę je z powodzeniem do tej pory i nic się nie zepsuło! Nie musiałam dokręcać śrubek, wymieniać szkieł, oprawki nie pękły. Są naprawdę solidnie wykonane :)

Gdy dostałam od Laury maila z pytaniem, czy nie chciałabym kolejnych okularów, nie zastanawiałam się ani chwili. Byłam zdecydowana - chcę okulary przeciwsłoneczne. Trochę problemu sprawiło mi wybranie wzoru, bo jest ich naprawdę multum, ale Firmoo ułatwia nam podjęcie decyzji. Na stronie można wgrać swoje zdjęcie i za pomocą wizualizacji sprawdzić, czy dany model będzie pasował do naszego kształtu twarzy.

Oprócz okularów dostajemy dwa futerały - woreczek i twarde pudełko, komplet śrubek i ściereczkę do czyszczenia szkieł. Same okulary są naprawdę świetnie wykonane, idealnie pasują, nie spadają z nosa, wszystko jest dopracowane w najmniejszych szczegółach.

Wy też możecie zamówić swoje okulary zupełnie za darmo, korzystając z programu First Pair Free. Pokrywacie tylko koszty wysyłki ;)
Darmowe modele możecie obejrzeć TUTAJ.


Firmoowki dostałam po ok. 10 dniach od zamówienia, więc bardzo szybko. No i mogłam śledzić przesyłkę, dzięki czemu wiedziałam, kiedy spodziewać się kuriera. Okulary przeciwsłoneczne noszę nie tylko latem, ale także zimą, pamiętając o tym, że promienie słoneczne są tak samo szkodliwe przez cały rok. No i przydają się, szczególnie podczas jazdy samochodem :) Noszą się super, są wygodne, nie spadają z nosa, idealnie pasują. Do tego stopnia, że zapominam, że mam je na sobie :D

Mam nadzieję, że sunglassy od FirmOO posłużą mi dłuugo i nie będę musiała przed wakacjami martwić się, że moje oczy nie będą wystarczająco chronione :) Model, jaki sobie wybrałam jest dostępny TUTAJ.

Jak Wam się podobają? :)
Macie swoje okulary od FirmOO?


Moja pierwsza videorecenzja: CeCe of Sweden

W końcu się załadował.. :D
Przygotowałam dla Was moją pierwszą videorecenzję - na tapecie kosmetyki do włosów marki CeCe of Sweden. Na filmiku nie ma wszystkich potrzebnych informacji, więc w razie czego - pytajcie pod postem, lub bezpośrednio na YT. Mam nadzieję, że się spodoba :)


Cenowo kształtuje się to tak: serum do końcówek ok. 8 zł, koncentrat ok. 13 zł, lotion ok. 18 zł.
Skład możecie sobie wygooglać.

A teraz oglądajcie i piszcie! :)


   

Kosmetyki otrzymałam w ramach współpracy z marką CeCe of Sweden.





WIBO - co polecam, co warto kupić

Każda z Was pewnie zna markę Wibo - nasza polska, rodzima firma, produkująca kosmetyki w zaskakująco niskich cenach. Ale czy niskie ceny wiążą się z marną jakością? Niekoniecznie. Z pewnością nie wszystkie ich produkty są świetne. Znalazłam jednak kilka perełek, które warto mieć w swojej kosmetyczce, wydając przy tym grosze.


Pomyślałam o Was, pisząc tego posta. Pewnie słyszałyście już, że od 22 listopada Rossmann przygotował, jak co roku, promocję -40% na całą kolorówkę. Ja się do Rossmanna wybieram i z promocji skorzystam, jak pewnie większość blogerek. Moim celem nie są kosmetyki Wibo, bo swoich ulubieńców mam i zapasów nie potrzebuję. Dlatego ten wpis może przydać się dziewczynom, które nie rozpoczęły jeszcze przygody z Wibo. Może upolujecie coś za kilka złotych :)

Kosmetyków nie jest dużo, ale uwierzcie mi - sprawdziłam, przetestowałam, malowałam, więc mogę Wam je z czystym sumieniem polecić. Zaczynamy! :)


1. Pomadki Eliksir

Nie są to pomadki matowe, wyglądają bardziej jak pomadko-błyszczyki. Kolory są świetne, żywe, nasycone, każda znajdzie odcień dla siebie. Utrzymują się spokojnie kilka godzin, potem zostaje trochę pigmentu, bez połysku, ale kolor na ustach nadal się trzyma. Moimi ulubieńcami są zdecydowanie 04 i 08. Tylko je posiadam w swojej kolekcji, inne odcienie mi nie pasowały. Może jednak skuszę się jeszcze na 06 podczas promocji :)


2. Lakiery do paznokci - serie Express Growth i WOW Sand Effect

Express Growth nie jest najlepszą serią lakierów do paznokci, jakich dane było mi używać. Miałam kilka lakierów z tej serii i mam mieszane uczucia. Niektóre schną bardzo szybko i długo się utrzymują, a niektóre w ogóle nie kryją i po kilku godzinach nadal są mokre. Nieważne, większość z nich jest naprawdę ok, a za taką cenę naprawdę warto spróbować, szczególnie, że kolorów jest mnóstwo. Moim ulubieńcem jest numerek 410, którego kupiłam sobie już drugą buteleczkę i który często gości na moich pazurach :)

WOW Sand Effect to nowość na rynku, dopiero niedawno pojawiły się w drogeriach. Jest to typowy, matowy piasek, który ślicznie wygląda na paznokciach i.. trzymał się bez odprysków aż 8 dni. Nieprawdopodobne? A jednak!

Recenzje tutaj:
Express Growth
WOW Sand Effect



 3. Róż do policzków z jedwabiem

Nigdy nie pisałam o nim na blogu, a szkoda, bo jest świetny :) Bardzo dobrze się rozprowadza, długo utrzymuje na twarzy, a kolory są subtelne i dopasowują się do koloru cery. Nie pyli, nie osypuje się, dobrze współgra z pędzlem. Pudełeczko zawiera lusterko i mały pędzelek - ot, taki nieistotny szczegół. Mój odcień to brudny róż - 01.



4. Eyelinery - Electric Blue i czarny Eye Liner

Tego czarnego mam już 3 opakowanie, używam go namiętnie i lubię bardzo. Napisy jak widać pościerane, bo praktycznie codziennie idzie w ruch. Nie rozmazuje się, szybko zasycha, pędzelek jest wygodny w użyciu i łatwo można nim namalować kreski, a czerń jest głęboka i... czarna :D

Kobaltowy Electric Blue to taka moja mała wariacja, użyłam go może kilkanaście razy, głównie ze względu na sam kolor (bo wolę czerń), ale jest równie dobry, co jego kolega, Żeby nie było prześwitów, czasami muszę poprawiać kreskę, ale odcień niebieskiego jest boski!



5. Tusz Growing Lashes

Kupiłam go rok temu, a jeszcze nie zasechł. W promocji kosztuje niecałe 6 zł, a jakie on cuda potrafi zrobić z rzęsami.. :) Szczoteczka dziwna, malutka, ale w miarę dobrze mi się z nią pracuje. Świetnie wydłuża i pogrubia, niestety na początku lubi sklejać, ale jak podeschnie, wszystko jest w porządku. Osypuje się, co zdecydowało o tym, że przestałam go używać, ale jeśli komuś to nie przeszkadza, proszę bardzo, kupujcie!

Recenzja tutaj:
Growing Lashes 


_________________________

Miałyście już któreś z tych kosmetyków?
A może czekacie na promocję w Rossmannie? :)




Biedronka znowu kusi, czyli świąteczne promocje kosmetyczne

No i zaczęło się..

Biedronki znów będą okupowane przez żądnych promocji ludzi, a kosmetyki pootwierane, zmacane, porozwalane po całym sklepie. Trudno, dla takich okazji warto poszukać nienaruszonego egzemplarza :D

Ale do rzeczy. Na święta Biedronka przygotowała dla nas promocje na kosmetyki, którym ciężko będzie się oprzeć, zobaczcie same :)


Kremy Nivea z serii Natural Beauty i Lirene Anti-Aging w nieprawdopodobnie niskich cenach i zestawy Maybelline. Osobiście bardziej kusi mnie połączenie tuszu Illegal Length i kredki, zobaczymy jak będzie w praktyce, bo lakiery z serii Colorama są super, więc błyszczyki pewnie też. Maskarę już miałam, nie byłam mega zadowolona, no ale może zmienili coś w składzie i tym razem się u mnie sprawdzi?


Tutaj natomiast mamy dwa klasyki - puder Creme Puff i maskara 2000 Calorie z Max Factor. Ceny też zaskakująco niskie, nie wiem czy nie pokuszę się o zakup dwóch kosmetyków na raz, o ile uda mi się je znaleźć w Biedrze :)
Ciekawie wyglądają też mydełka glicerynowe. Niestety nie mogę dojrzeć, co to za firma, ale widzę, że na "metce" widnieje napis "handmade" - ręcznie robione.
U góry widzimy ciekawy, nieduży zestaw do makijażu, który z pewnością przyda się kobietom dopiero zaczynającym swoją przygodę z make-upem.

Całość gazetki możecie obejrzeć TUTAJ. Oprócz kosmetyków znajdziecie tam masę słodyczy, ubrań, gadżetów i zabawek dla dzieci. Wszystko oczywiście w zaskakująco niskich cenach.

Skorzystacie ze świątecznej promocji Biedronki? :)
Ja na pewno!


Delikatny peeling do twarzy Imbir&Sakura, Organic Shop

Tak się złożyło, że dzisiaj znowu piszę Wam o peelingu do twarzy. Tym razem nie zrobiłam sobie z niego maseczki :P
Przez niego zapałałam szczerą miłością do rosyjskich kosmetyków. Delikatny, kremowy, skuteczny, a jego zapach podczas każdej aplikacji przenosi do kraju kwitnącej wiśni.. O czym mowa? O Delikatnym Peelingu do twarzy Imbir & Sakura, marki Organic Shop.


Oczywiście zacznę od opakowania, które w tym przypadku bardzo przypadło mi do gustu. Proste, zawiera najważniejsze informacje, praktyczne, no i ten róż.. :) Tubka jest miękka, a otworek ma odpowiednią wielkość, co sprawia, że zawsze możemy wydobyć z opakowania tyle produktu, ile potrzebujemy. Nic nie wycieka, nic nie pryska, nie musimy grzebać paluchami w środku - pełna higiena.


Drugą kwestią jest zapach. Na opakowaniu jest napisane "Imbir i Sakura". Ale, kurde, co to jest ta sakura?.. Zapytałam Was w poście, w którym prezentowałam przesyłki i już wiem. Sakura to japońska wiśnia. Spodziewałam się owocowego, wyrazistego, wiśniowego zapachu, za którym powiem szczerze, niespecjalnie przepadam. Na szczęście peeling pachnie bardzo słodko, a słodkie wonie uwielbiam. Przypomina mi zapach wiśniowego jogurtu :) W każdym razie strasznie mi się spodobał, a co za tym idzie, każda aplikacja peelingu na twarz była dla mnie przyjemnym rytuałem.


Peeling ma fajny skład, nie zawiera parabenów, SLS i silikonów, co dla mnie jest ważne, bo przy mojej kapryśnej cerze te składniki raczej nie są mile widziane w scrubach. Konsystencja jest jedwabiście gładka, kremowa, nie za gęsta, nie za rzadka - idealna! Drobinki peelingujące są naprawdę malutkie i delikatne, na pierwszy rzut oka w ogóle ich nie widać, ujawniają się dopiero przy masowaniu twarzy.


No, ale najważniejszą rzeczą jest działanie. Scrub delikatnie oczyszcza skórę, wygładza, rozjaśnia i nawilża. Cera po jego użyciu wygląda świeżo i zdrowo, pory są mniej widoczne. Jest naprawdę delikatny, więc nie ma mowy o żadnych podrażnieniach. Spełnia jednak swoją rolę - usuwa suche skórki, dobrze ściera martwy naskórek. Twarz po jego użyciu lepiej radzi sobie z wchłanianiem kremów, jest odżywiona i "pobudzona" do działania :)

Peeling o przepięknym zapachu i naturalnym składzie stał się moim ulubieńcem i używam go codziennie. Tubka o pojemności 75 ml jest stosunkowo mała, ale nie martwcie się, produkt jest wydajny i spokojnie posłuży Wam przez co najmniej miesiąc.

Możecie go kupić w sklepie Skarby Syberii, w cenie 12,90, więc wcale niedużo :) Link poniżej.
http://skarbysyberii.pl/pl/240-delikatny-peeling-do-twarzy-imbir-i-sakura--4680007211942.html


Znacie tę markę?
Miałyście peeling do twarzy z Organic Shopu?


AddThis