Po krótkiej przerwie, wracamy do tematu pielęgnacji włosów.
Nie wiem, czy wiecie, ale oprócz kotów, uwielbiam też konie :) Moim zdaniem to najpiękniejsze zwierzęta świata - te ogromne, mądre oczy, błyszcząca sierść i długa, mocna, gruba grzywa sprawiają, że mogłabym na nie patrzeć godzinami. Czy któraś z Was nie marzyła kiedyś przypadkiem, żeby mieć włosy tak silne i lśniące, jak końska grzywa? Ukraińska firma LekoPro stworzyła szampon, który ma nam w tym pomóc.
Zarówno z pudełka, jak i z butelki, spogląda na nas koń. A obok niego stoi słowiańska kobieta (tak wnioskuję po typie urody) z burzą lśniących fal. Czyż nie zachęca Was to do zakupu? Wizja posiadania takich włosów zdecydowanie przekonuje mnie, by sięgnąć po ten kosmetyk, robiąc zakupy w sklepie zielarskim, lub w którejś z internetowych drogerii. Producent, porównując nasze włosy do końskiej grzywy, postarał się o to, by wpłynąć na potencjalnego klienta, choć pierwsze wrażenie może być mylne - mamy przecież prawo pomyśleć, że to.. szampon dla konia ;)
Warto wspomnieć, że nie jest to zwykły szampon. Jest to szampon - kondycjoner, który, oprócz oczyszczenia, ma odżywiać włosy. Sposób użycia też nie jest standardowy. Należy go nałożyć na wilgotne włosy, spienić i pozostawić na 10-15 minut. Na początku nie przeszkadzało mi to w ogóle, bo starałam się tak wygospodarować sobie czas, żeby móc poświęcić go na mycie trochę więcej, ale gdy gdzieś się spieszyłam, po prostu myłam nim włosy i od razu spłukiwałam.
Jego konsystencja jest idealna - nie za gęsta, nie za rzadka. Przezroczysta maź dobrze się pieni i bezproblemowo rozprowadza na włosach. Zapach jest bardzo delikatny, ziołowy, ale czuć w nim trochę chemii, na szczęście nie utrzymuje się na włosach. Skład, podobnie jak konsystencja, też byłby idealny, gdyby nie SLES na drugim miejscu... Zaraz potem mamy ekstrakt z łopianu, kolagen, ekstrakt z zarodków pszenicy i fitokompleks z pszenicy, ekstrakt z szyszek chmielu, soi, owsa i żeń-szenia.
Po zużyciu całej butelki, stwierdzam, że Końska Siła nie jest hitem, który podbije blogosferę i każda dziewczyna będzie chciała go mieć, jednak wcale nie jest taki zły. Po użyciu go zgodnie z zaleceniami (10 minut na głowie), czupryna nie potrzebowała już nakładania odżywki. Włosy były lśniące, wygładzone, zyskały na objętości i łatwo się rozczesywały. Dobrze oczyszczał skórę i radził sobie ze zmywaniem olejów. Efekt odżywienia i wzmocnienia nie był jednak długotrwały - następnego dnia blask znikał, a włosy były matowe i sztywne. Nie zauważyłam też szybszego wzrostu, ale być może musiałabym zużyć więcej, niż tylko jedną butelkę.
Podsumowując: nie jest źle, ale mogło być lepiej. Szampon dobrze oczyszcza, a dodatkowo odżywia włosy i nadaje im blasku, jednak efekt nie jest długotrwały - do końskiej grzywy trochę im brakuje ;) Mogłabym go pochwalić, bo jest dużo lepszy, niż zwykłe szampony drogeryjne, ale SLES na drugim miejscu w składzie, niestety psuje wszystko, bo jak wiadomo, wcale włosom nie służy...
250 ml szamponu-kondycjonera kosztuje około 17 zł - uważam, że cena jest zbyt wysoka, biorąc pod uwagę niską wydajność szamponu. Wyłącznym importerem oraz dystrybutorem kosmetyków z serii Końska Siła jest firma Biosfera Polska. Produkty można dostać w sklepach internetowych, niektórych aptekach, sklepach zielarskich i drogeriach kosmetycznych. Konkretne punkty sprzedaży można sprawdzić na stronie internetowej:
Nigdy o nim nie słyszałam. Myślałam, że efekty będą lepsze. Niestety z moim skalpem trzymanie na głowie czegoś dłużej niż pół godzin swędzi i staje się upierdliwe ;c Tak samo miałam z szamponami przeciwłupieżowymi, które trzyma się tylko 5 minut, jestem zbyt niecierpliwa na takie produkty.
OdpowiedzUsuńMnie na szczęście nic nie swędzi, ale wiem jakie to może być męczące ;)
UsuńNie słyszałam o nim, ale nazwa Końska siła skojarzyła mi się bardziej z jakimś suplementem diety niż z szamponem do włosów :D
OdpowiedzUsuńHaha, że też wcześniej o tym nie pomyślałam.. :D
UsuńW pierwszej chwili miałam obawę, że ten szampon zawiera jakiś "koński" składnik - teraz takie cuda wianki wymyślają :p Nie pokuszę się o wypróbowanie tego szamponu, ponieważ nie chcę po umyciu włosów - załóżmy wieczorem rano wstać z matowymi i sztywnymi włosami.
OdpowiedzUsuńA mnie ten koń na opakowaniu skusił, miałam nadzieję na jakiś blogowy hit :( Na szczęście nic końskiego nie zawiera :P
UsuńMnie też rozczarował taki jeden szampon z jakim wiązałam wielkie nadzieje.
UsuńTo dobrze, że jednak nic. :D
powiem Ci, że myślałam na początku że to maść:D nie lubię niewydajnych szamponów..
OdpowiedzUsuńGdybym miała długość włosów zbliżoną do Twojej, nie pokusiłabym się o testowanie tego szamponu :) Trzymanie go 10-15 minut na głowie byłoby męką :P
UsuńU mnie chyba by się nie sprawdził-głównie ze względu na długość moich włosów.. :/
OdpowiedzUsuńKonie końmi, ale nie czułabym się zachęcona do kupienia takiego szamponu. Oryginalny marketing :)
OdpowiedzUsuńPodziwiam za cierpliwość :) 10 minut ... ja bym nie wytrzymała tyle pod prysznicem :P Jak ktoś ma wannę to zupełnie inna bajka :)
OdpowiedzUsuńMnie te opakowania przerażają jednak :P. Szkoda, że nie stał się hitem :). Wiem, że dla wielu włosomaniaczek SLS/SLES to czyste zło, ale ja często używam takich szamponów i moje włosy to lubią :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o nim.
OdpowiedzUsuńA ja bym z przyjemnością go wypróbowala mimo SLS: )
OdpowiedzUsuńMała wydajność mnie częściowo zniechęca ponieważ długie włosy potrzebują jednak odpowiedniej ilości danego kosmetyku.
OdpowiedzUsuńNie ma szału, jakoś mnie do niego nie ciągnie ;)
OdpowiedzUsuńKurczę, szata graficzna mogłaby wskazywać że to jednak produkt dla konia. :D Nie skusił mnie, obecnie używam Sylveco. :)
OdpowiedzUsuń